![]() |
To nas buduje od dziecka.
Pozwól mu budować, nie krytykuj, wspieraj. Im bardziej się dziecko upiera przy swojej koncepcji, tym bardziej wspieraj. Jak się wynik spierdoli z oczekiwaniem, zostaw ocenę dziecku. Dalej wspieraj. Ale trzymaj się zasad. O tych informuj szkraba. Spierdoli, niech ponosi konsekwencje. Ty go dalej wspierasz ale on płaci. Niestety... Nie pogodzę na dzisiaj terenu z kimś, kto mi pierdoli, że jego komfort to 24st. Nie pogodzę się z kimś, który znając warunki, stawia własne. - Wykąpie się dopiero wtedy, kiedy będzie ciepła woda. I takie warunki stawia mi gość, który dzięki mnie znalazł się w okolicznościach, którę przeczą temu, co dzisiaj artykułuje? No więc chuj mu w dupę. Taki tu miałem przypadek. Coś kurwa niewiarygodnego ale fakt. No cóż, taki ten świat jest. Ludzi zawsze poznajemy po czynach a nie deklaracjach. |
Cytat:
|
Konwersuję ze Strażnikiem Domowym.
Nauczyciel, który bierze nadgodziny, zapierdala na 1,5 etatu, by wesprzeć nasz budżet. Państwo zajebali jej z pensji 3000zł ekstra. Za to, że zapierdalała, brała nadgodziny... A ja tu sobie dach składam na luzie do kupy... Zdzwaniami się, babcia z wnukami akurat. Kacper; - Dziadek! A zobaczymy się na Święta?! |
Bo w tym państwie te pół etatu lub wielokrotność po godzinach robi się na czarno.
|
Pogoda nostalgiczna.
Słońce widziałem tylko przez kilka minut w ostatnich trzech tygodniach. Dzisiaj porządki, potnę trochę opału na zapas. Jutro do poludnia jeszcze kilka prac przy stodole i wio do domu. Po drodze zajadę do sąsiada po kantówki i z nich dotnę piłą japońską elementy do konstrukcji makiety "mojej" stodoły. Wydłutuję czopy, zamki itp. Taka zabawa na zimowe wieczory. Potem złożymy całość jak klocki LEGO z wnukami. Nabytych umiejętności nikt ci nie zabierze... |
1 Załącznik(ów)
Ostatni zasyp w tym roku.
Jeszcze kilka wkrętów, szybkie pakowanie majdanu i kierunek zachód. Tam musi być jakaś cywilizacja. |
:haha2:
|
Prowizorycznie koło wiórów chusteczki nawilżane. Żeby dupa nie swędziała przy podcieraniu się np. orzechowymi (orzech wywołuje objawy alergiczne).
https://i.postimg.cc/RZSJ7JNZ/kasztan.gif |
2 Załącznik(ów)
Chusteczki dla pań.
Tymczasem ja w miejskim domu. Wiejski zostawiłem opiece. |
Maryja - sie wie (dzisiaj święto Niepokalanego Poczęcia), ale ten dudziarz? Co za poganin jeden? Bo mało rozpoznawalny.
|
Dudziarz?
W Konopielce jest epizod z Wędrowcem. To jest właśnie on. On nie mówi o doskonaleniu narzędzi On mówi o tym, w jaki sposób ty możesz stać się lepszym. Żyjemy w ciągłej polaryzacji. Napuszczania jednych na drugich. W onetach i im podobnych, które z tego żyją. W końcu kiedy nic się nie dzieje... To brak żywiciela. Na wsi miałem sen. Sztab pisowczyków siedzi w bunkrze i dzieli kamieni kupę. Oni w bunkrze dzielą coś czego już nie ma. Nie ma już nic... Ale nade mną w końcu kawałek niebieskiego nieba. Taka dziura w niebie tylko bociana nie ma. |
Bocian ten z Seksmisji ? :)
|
Taa jest!:)
Trochę ciężkie lądowanie po prawie trzech tygodniach równoległego bytu. Na drogę dostałem od sąsiadów: litr bimbru, kilogram żółtego sera, 30 jaj. W niedzielę musiałem odmówić kolacji:) W moim dachowych przypadkach pomagało mi trzech sąsiadów. Na początku i finale. Formalnie nie byłem nastawiony na tak długi pobyt. Temat z łyżki ładowarki lub koparki (poza dźwiganiem i wzmacnianiem złamanych krokwi) na jeden dzień mając pod ręką rzeczoną (lub dwa krótkie) ale... dłubałem sobie po kilka godzin dziennie: góra/dół po drabinie, po krokwiach - zbierając doświadczenie. Dzisiaj w mojej wiejskiej okolicy leje. W Gdańsku świeci słońce. Nadrabiam zaległości, czeka mnie sporo pracy do końca roku. Poza pracą mam cel. Nauczanie indywidualne. Kurs ciesielski z przewodnikiem dla cieśli wydanym w XIXw. Dodatkowa praca własna. Przede mną budowa modelu stodoły w skali 1:10 jako pracy dyplomowej;) Cytat:
Słomą, i taki wariant dla mnie się podoba. W zasadzie czeka mnie (prawie) dokładnie to, co autora kanału i daje sobie na to trzy/cztery lata. Wg jego (autora) doskonałego scenariusza/instruktażu. W czasie między mój model stodoły się zmaterializuje w realu. W zasadzie mógłbym ... edycja ...Dlatego wiejski dom jest dla mnie swego rodzaju odskocznią. Inny świat. Mimo seniorskiego wieku chciałbym tam udowodnić moją przydatność "do życia". Chce mi się jeszcze żyć. Normalnie, po prostu. Stoję przed jednym z sąsiadów w roboczych ciuchach. Żegnamy się na drogę do domu. - Tak jedziesz? Patrzy na moje robocze obuwie. Tak przyjechałem. Miałem być do pierwszego piątku. Zaliczyłem trzy. Kilka dni wcześniej wpadł na 5 minut jeden z podlaskich Druhów. - Czuję się jak na wyprawie w dalekie pizdu. Potrzebuję wodę do picia i higieny. To mi w zupełności wystarczy. I do tego można jeszcze napalić w piecu... P.S. Dla aadamusa przygotuję "drzewniany" raport z "zamkniętej" żywicy. Może jeszcze dzisiaj, bo potem nie będzie czasu. https://i.ibb.co/sdbM6myR/IMG-20251208-114037.jpg Już spakowany... Jeszcze rzut okiem na włości po... https://i.ibb.co/kVFcTCsV/IMG-20251208-114024.jpg ...drugiej stronie brukowanej drogi. Miałem przyciąć stare antonówki po prawej stronie. Zapomniałem. W lutym nie zapomnę. Po wspomnianym orzechu (4 pędy na cztery strony świata) posadzę jeszcze kilka innych drzew. |
1 Załącznik(ów)
Był nie tylko bimber, ser i jajka.
Była jeszcze bombka świąteczna w prezencie. Autorska całkowicie. Piękna.. |
Sam rabotajet i o to chodzi.
|
Zbrojenie, (elki) narożnika wykonane bez wiedzy i pojęcia po co one tam są.
Brak folii pod fundamentem i woda zarobowa idzie w grunt. Beton nie uzyska zakładanej wytrzymałości. Zbrojenie oparte bezpośrednio na gruncie W wielu miejscach luźny grunt pod fundamentem Strzemiona 6mm za słabe. Od 8 w górę na fundamenty, tym bardziej dla ławy. W wielu miejscach brak otuliny zbrojenia do krawędzi szalunki. Złamane wszystkie podstawy konstrukcji w żelbecie, który składa się tylko z betonu i żelaza. O to chodzi, że zrobił fuszere , bez pojęcia co robi. Komentarze pod filmem pokazują, że żyjemy w czasach debilizmu, bo żelbet znamy od 153 lat, a wciąż to kosmiczna technologia nie do ogarniecia Reklamę szalunków umieścił elegancko. Pochwalam. Ps. 21:10 https://youtu.be/5RpxpQi4nII? Belka/zbrojenie nie może leżeć na gazobetonie, folii, na czymkolwiek. Musi być otulina z betonu, w zależności od ekspozycji. |
Jest takie powiedzenie :D
-pierwsza chata dla wroga -druga na sprzedaż -w trzeciej będzie mieszkał |
Melon , kto bogatemu zabroni? Biedny buduje raz i musi być dobrze.
Mam kanał na YT, niestety w języku wroga, gdzie się dużo nauczyłem jak się to robi z nowymi technologiami w budownictwie, bo miałem przerwę w zawodzie jakieś 10 lat. René to mistrz murarski i w każdym filmie tłumaczy jak i DLACZEGO tak się to wykonuje. Tu akurat tłumaczy podstawy zbrojenia nadproży i w 16:15 pokazują jak się układa zbrojenie w szalunku/na ścianie. Tłumaczy conte pręty robią, jak pracują i te strzemiona nie są dla ozdoby. https://youtu.be/tJcFy2rp2Gg? Na tym kanale jest tyle praktycznej wiedzy, ze ktoś, kto potrafi trafić młotkiem w gwoździa, wybuduje sobie dom jak sztuka budownictwa wymaga. I ławy fundamentowe muszą być do sznurka i równe, a nie wyglądać jak swojska kiełbasa w jelicie z barana. Te szalunki z folii to dla mnie kompletna porażka w sztuce budowlanej. Nadaje się conajwyzej do fuszerki, która później się sprzeda za bańke, a ludzie i tak kupią, bo i wykonawca i kupujący żyją w epoce debilizmu. Ps. 18:12 poprawne wykonanie narożnika https://youtu.be/bJ7bVDo2-HE? A z tego filmu nauczyliśmy się jak wykonać , wedle sztuki, płytę fundamentowa pod dom. Po co, na co i dlaczego. https://youtu.be/MaOJsfYqxCY? PS3. Julia, też mistrz murarski wytłumaczyła mi co to jest proton i jak i DLACZEGO tak się go muruje a nie inaczej. https://youtu.be/wgTFYyzTWq8? I jak prawidłowo wykonać pierwszą warstwę cegieł https://youtu.be/uIB8E2fmSq0? |
Nie tego dotyczy zagadnienie.
Gość SAM buduje. A czego dotyczy? Stodoły. W moim przypadku. Przypomnij swoje uwagi Fazencjuszu dotyczące nowych fundamentów stodoły, które poczyniłeś w moim konkretnym przypadku. Zapewniam czytelników, że wykonanie z filmu przekracza wymagania, które Ty postawiłes moim. Nie interesuje mnie budowa domu. To Twoja domena. Gwoli scislości - jak najbardziej zachęcam do komentarzy i to tak konkretnych jak fazikowe. Ja ich absolutnie nie lekceważę ale będę tu wstawiał filmy gości, którzy sobie sami radzą. Ja do wykonania autora mam jeszcze więcej uwag ale nie o to do końca chodzi, co jest oczywiste. Zarzuciłes mi Fazencjuszu, że chuja sam zrobię, zakwestionowałes mój gruntowny, dwuletni remont mieszkania w kontekście nabytego (przeze mnie) doświadczenia. Ale ja Ciebie i tak słucham. Po inwentaryzacji prosiłem Ciebie o wskazówki dotyczące wzmocnienia rozpadającej się w oczach stodoły. Minęły cztery tygodnie od prośby. W tym czasie wzmocniłem cztery złamane krokwie, złamany oczep, który dodatkowo oodparłem. Wzmocniłem jętki, wiatrownice, przełożyłem sam ponad polowę dachu. Pomogłem sąsiadowi położyć blachę na jego stodole, on użyczył mi ładowarki. 90% prac wykonałem sam, w tym te główne. Pracując w śniegu, deszczu itp., skacząc po dachu, wymieniając dziesiątki metrów łat. Te sąsiad docinał mi na krajzedze z moich desek. Od drugiego dostałem kilkanaście 2m łat na wymiar. W tydzień po inwentaryzacji pojechałem to robić, bo powiedziałeś, że tej zimy stodoła nie przeżyje. Potrzebuję ją w takim stanie przez dwa lata. A teraz spadam do roboty. |
2 Załącznik(ów)
Stodoła dziadka którą jeszcze pamiętam, ale niestety która się spaliła, była postawiona chyba na ośmiu takich fundamentach, które ciężko współcześnie tak nazwać. Nie wiem na jakich fundamentach stoi Twoja stodoła, ale bardzo się zawiodłem na fundamentach na których stał dom mamy i teraz nie wiem jak to ugryźć
|
Stodoła i dom stoją na fundamencie kamiennym. Klasyczny wariant.
Stodoła zyska nowy. Dom zostanie przy uzupełnionym kamieniami starym. W przypadku domu drewnianego wymiana fundamentu jest prostszą. W murowanym podbijadsz etapami. Dom drewniany bez kłopotu liftujesz, co znacznie ułatwia zagadnienie. Znacznie. W linkowanym filmie z renowacji drewnianej chaty cały proces jest widoczny. Do uwag Fazencjusza mam tylko jedną. Ile wody zarobowej odciągnie wilgotna glina? Podpowiem. Bez znaczenia dla wytrzymałości betonu. Mógł zrosić podłoże ewentualnie tuż przed laniem ale przy tym podłożu efekt odciągnięcia wody zarobowej znikomy. Dlatego w określonych warunkach nawet nie szanujesz. |
Co do fundamentów poglądowo, to w mojej filmowej bibliotece mam tego zawodnika.
Na razie jestem na innym etapie. Że tak napiszę - wyborze kierunku. Z chatą wstępny gryplan jest już prawie gotowy. Jest jedną poważna zmienna - wyjdzie w praniu. Wszystkie pożarte bale będę wymieniał. Renowację przejdzie trzon kuchenny (to zrobi lokalny zdun). Wiedzę w temacie posiądę. Super literaturę mam. Stawiam jednak niczego sam nie będę. Poza tym dużo tego ale zakres w stosunku do remontu Przystanku Oliwą dużo mniejszy tylko, że trzeba na wsi być. No więc będę sporo na wsi bywał. W październiku miał mi kumpel badania gruntu zrobić (wszyscy - po co?) ale nie doszło w jego przypadku do realizacji zlecenia w Sokółce i miałbym te badania po drodze w gratisie. Badania jednak proforma zrobię. Grunt spoisty, płytki pod humusem glina. Tak wszyscy mówią o na to wskazują dni po konkretnych lub dłuższych opadach. Tak wskazuje klepisko po usunięciu desek w jednym pomieszczeniu i częściowo w drugim. Na glinie leżał piasek, w nim osadzone konkretne legary. Deski do tego bite leżące na styku z piaskiem. Któregoś dnia strzeliła rura i wszystko zalało... Podłoga i tak do wymiany. W kuchni, siebie i komórce (będzie łazienką) beton zatarty na gruncie. Oczywista też do wyjebania ale wykorzystam go jako utwardzeniewstęp w odkrytych podłóg. Chatę wypoziomuję, rozprowadzę instalacje itp. Przez zimę powstanie konkretny plan robót itp. Żadnych rozterek zaś w temacie stodoły. Pozostają oczywiście technikalia. Wszystko zgrane z planem zagospodarowania, którego ogólną koncepcję mam. Dodaje jeszcze jeden fundamentowy odcinek Marcin buduje. Porusza on kwestie już omówioną. Wcześniejszy odcinek prezentuje sposób wiązania, profile itd. Ja jeszcze w ten obszar nie wchodzę dlatego nie poruszam szczegółów. Polska norma norma do strzemion drut fi 6mm. Nomen omen pamiętam starą dyskusje z Fazencjuszem, kiedy krytykował przerwy.iarowane budowy, w tym stali. A teraz proszę... fi 8mm:) Podkreślam, to jeszcze nie mój etap bo nie mam badań gruntu. Orient w ekspresie jest. Ostatnia stacja znana, pośrednie jeszcze nie. W temacie przewymiarowanie. Wspominałem już o tym. Dawno, dawno temu jak nie umiano czegoś policzyć, to zwiększano rozmiar. Fazemcjusz pytał czym różni się drewno od drzewa? Otóż jeszcze 100 lat temu nie było tego podziału. Drewno był drzewem i tyle. Z ciekawostek drewnianych. Drzewo/drewno składa się głównie z celulozy i ligniny. Ta druga do dzisiaj jest niezagospodarowanym odpadem przy produkcji celulozy. Potencjał ma ogromny ale... Rocznie tego potencjału szacuje się na ponad 300mld T. |
Internety.
Nie każdy, kto ma dziś modnie podgolony łeb, wie, że fryzura ta, zwana "łaszczówką", była wynalazkiem Samuela Łaszcza, który leży pochowany pod płytą Placu Szczepańskiego w Krakowie — pochowano go na istniejącym tu niegdyś cmentarzu. Łaszcz, po „Diable” Stadnickim, uchodził za największego warchoła dawnej Rzeczypospolitej. W ciągu dwudziestu lat ciągłych rozbojów skazano go na 236 wyroków banicji i 37 infamii. Za każdy z tych wyroków można go było zabić na miejscu, ale mimo to chętnych nie było, choć niezgodnie z prawem pojawiał się w Warszawie. Z wyroków robił sobie tak mało, że podbijał nimi — w charakterze osobliwej podpinki — szubę. Zasługi wojenne Łaszcza dorównywały jego warcholstwu i, prawdę mówiąc, często splatały się z nim w jedno. Łaszcz, pokonawszy przeciwnika, dla równowagi łupił także swoich. Jego sława sięgała daleko. W ordach tatarskich matki straszyły nim dzieci (w Polsce i na Ukrainie zresztą też). W końcu i jego dosięgła swoista sprawiedliwość. Książę Jeremi Wiśniowiecki przegnał go z bezprawnie trzymanych włości i sam je zajął. Trafił Łaszcz na lepszego. Teraz to on ciągał księcia po sądach, a Wiśniowiecki podbijał sobie szubę wyrokami skazującymi Łaszcza na zwrot dóbr. Przy okazji, wraz ze starostwem winnickim, odziedziczył po nim również Iwana Bohuna — znanego z Ogniem i mieczem pułkownika winnickiego. To daje pojęcie, z kogo składała się kompania imć pana strażnika koronnego. Zaiste, było się kogo bać. By przegnać Łaszcza z włości, oprócz sił księcia trzeba było zwołać pospolite ruszenie. Chętnych nie brakowało. Łaszcz był hultajem z piekła rodem; wielu kwapiło się do takiej wyprawy. Palił, gwałcił, mordował, obcinał uszy i nosy. Własna rodzina chciała go powiesić na suchej gałęzi. Przeciw strażnikowi koronnemu stanęła armia licząca 12 tysięcy ludzi. Tego nawet dla Łaszcza było za dużo. Uciekł i skrył się u Dominika Zasławskiego — śmiertelnego wroga Jeremiego. Lecz gdy ten w 1648 roku pogodził się z Wiśniowieckim, pokój z księciem zawarł i Łaszcz. Nie przeszedł na stronę Kozaków, choć Chmielnicki, za przyłączenie się do buntu, obiecał mu włości Wiśniowieckich na Zadnieprzu. Łaszcz bił się dzielnie podczas marszu na Zbaraż. Odznaczył się pod Piławcami, gdzie z tysiącem ochotników uderzył na obóz kozacki tak gwałtownie, że wybuchła tam panika. Nikt jednak go nie wsparł. Po wojnie sejm koronacyjny, w uznaniu jego zasług, anulował wszystkie wyroki, które na nim ciążyły, i przywrócił go na funkcję strażnika. Nie cieszył się nią długo — dwa tygodnie później rozstał się z życiem. Dokończył żywota w Krakowie, bez grosza przy duszy, opuszczony przez wszystkich z wyjątkiem Cygana-grajka i wierzycieli. W ostatnim odruchu swego cynicznego humoru, z którego słynął równie mocno jak z rozbojów, podarował lichwiarzom melodię graną na skrzypcach przez Cygana jako „zwrot” swoich długów. Podczas jej słuchania zasnął w Panu, umierając śmiercią przykładnego melomana. Stało się to 12 lutego 1649 roku. Dokładnie tego samego dnia — tyle że 350 lat później — wszedł na ekrany film Ogniem i mieczem, wskrzeszający czasy, kiedy szlachta podgalała sobie czuby à la Łaszcz (to on wprowadził tę modę) i ruszała na stepy szukać przygód. Zatem gdy będziemy przechodzić przez Plac Szczepański, zmówmy „Wieczne odpoczywanie” za bohaterów Trylogii, a osobliwie za duszę smażącego się w piekle starosty owruckiego i strażnika koronnego, imć pana Samuela Łaszcza herbu Prawdzic. |
J.w.
Najpierw były wyzwiska. Potem plastikowe kubki. Wreszcie kilku pijanych kibiców po prostu wsypało się przez bandę prosto do boksu kar. W środku siedziało dwóch facetów, których nie warto było prowokować: wielki jak niedźwiedź Bart Buetow i Bill "Goldie" Goldthorpe – z charakterystycznym blond afro oraz spojrzeniem, które mówiło "no, tylko spróbuj”. Był sezon 1973/74. Trwał mecz Syracuse Blazers w Johnstown. Pięści poszły w ruch. Po chwili nastąpiła eskalacja i awantura przeniosła się lód, a potem na trybuny. Kibice wpadli też do szatni, w której zabarykadowali się zawodnicy. Na miejsce została wezwana policja z psami. Ale rozwścieczonego tłumu to nie zatrzymało. Walka wylała się poza obiekt. W ruch poszły kamienie, które lądowały na klubowym autobusie Blazersów. To nie jest scena z filmu. To jedno z "lepszych mordobić", bo tak o tamtej scenie mówił Bill Goldthorpe. I dokładnie tego typu historie sprawiły, że stał się żywą legendą oraz pierwowzorem najsłynniejszego filmowego bandyty z lodu, Ogiego Ogilthorpe’a z produkcji "Slap Shot" Kim zatem był człowiek, którego nazwano „najdzikszym, najwredniejszym i najbardziej nieprzewidywalnym hokeistą świata”? Bill "Goldie" Goldthorpe urodził się 20 czerwca 1953 roku w Hornepayne w północnym Ontario, małym kolejowym miasteczku. Krewki charakter miał już w nastoletnim wieku. Ot, choćby wtedy, gdy na jednej z młodzieżowych imprez wskoczył w bójkę pomiędzy mężczyzną a sędzią, który uderzył kibica. Tym mężczyzną okazał się trener Albert Cava, lokalna legenda, który później ściągnął Goldthorpe’a do Thunder Bay Vulcans. Miał dla niego jasne zadanie – pilnowanie porządku w trakcie meczów swojej drużyny, nawet, jeśli miałby kogoś uderzyć. Potem ten sam szkoleniowiec powiedział o nim: "Grał na każdej zmianie, jakby od tego zależało jego życie". W juniorskich zespołach z Thunder Bay Bill od początku wyróżniał się jedną statystyką. Były to minuty spędzone na ławce kar. W ostatnim sezonie juniorskiej kariery zebrał ich aż 189. A to był dopiero początek… W 1973 roku podpisał kontrakt z Syracuse Blazers w NAHL. Debiutancki sezon jest dobrym streszczeniem całej jego kariery: 55 meczów, 20 goli, 46 punktów i… 285 minut kar! Nie był więc typowym fighterem bez krzty talentu, bo potrafił strzelić, dograć, ale jego wizytówką był strach wzbudzany w oczach rywali. W kolejnych latach sportowe życie "Goldiego" było nieustanną tułaczką. Oficjalne statystyki mówią o 194 zawodowych meczach i 1132 minutach kar - średnio prawie sześć minut na spotkanie, czyli mniej więcej jedna poważna bójka na mecz. A nie każdą odnotowano w protokole. W World Hockey Association grał m.in. dla Minnesota Fighting Saints, Michigan Stags/Baltimore Blades, San Diego Mariners i Denver Spurs/Ottawa Civics. NHL ostatecznie pozostała dla niego marzeniem. Jeździł co prawda na obozy przygotowawcze czy mecze towarzyskie z Toronto Maple Leafs i Pittsburgh Penguins, ale kontraktu nigdy nie dostał. Jednocześnie cierpliwość działaczy wobec jego wybryków kończyła się. Sytuacja w Johnstown nie była jedyną, w której Bill przekraczał bariery. W Smiths Falls, jeszcze w czasach juniorskich, po tym jak kibic uderzył jego kolegę z drużyny, wbiegł na trybuny i w zamieszaniu złamał nogę ochroniarzowi. Tego typu incydenty sprawiły, że w Thunder Bay, przez jakiś czas, na mecze eskortowała go policja. Warto zauważyć, że była to eskorta własnego zawodnika! Były też bardziej absurdalne epizody. W Binghamton policja zabrała go prosto z lodu za niezapłacone mandaty parkingowe. W pełnym sprzęcie. Pozwolono mu tylko zamienić łyżwy na tenisówki. Goldthorpe tłumaczył wówczas sędziemu, że podpisywał mandaty, bo myślał, że kartki za wycieraczkami to miejsce na autografy dla dzieci. Sędzia ponoć zaśmiał się i go wypuścił. Kara? 80 dolarów. W życiu prywatnym, jak na lodzie, nie zawsze się kontrolował. W młodości miał bić się z pięcioma "dresiarzami-narkomanami". Ponoć wszyscy skończyli na deskach. On sam dostał za to pięć wyroków za napaść, po 15 dni każdy. I trafił do więzienia. A ile razy naprawdę siedział? Tu źródła nie są zbieżne. Część mówi o osiemnastu pobytach za kratami, a inne - oparte o jego własne wyliczenia - podają, że był aresztowany blisko… pięćdziesiąt razy, a trzydzieści z tych zatrzymań skończyło się w celi. Powstała nawet pamiątkowa koszulka z jego podobizną i listą miast, w których lądował na komisariacie. By ją zobaczyć, wystarczy w internetowej wyszukiwarce wpisać: "Bill Goldthorpe North American Jail Tour". Dla kibiców, którzy znają głównie film, "Goldie" to przede wszystkim pierwowzór Ogiego Ogilthorpe’a z „Slap Shota”. Scenariusz Nancy Dowda powstał wprost z opowieści o nim. Co ciekawe, hokeista miał tam zagrać samego siebie. Nie dostał roli przez… własny charakter. Po jednym z meczów w Johnstown, gdy w szatni nie mógł znieść docinków kolegi na swój temat sprawy, rzucił w niego butelką coli. Ta roztrzaskała się o ścianę akurat w momencie, gdy do szatni wszedł brat Paula Newmana. Napój oblał go od stóp do głowy. Producentów ostatecznie przeraziło nie to, co Goldthorpe zrobi na lodzie, ale to, co może zrobić poza nim. Sam hokeista przez lata był o to wściekły. Nie oglądał filmu ponad dekadę. Dopiero pod koniec lat 80., namówiony przez siostrę, usiadł do "Slap Shota" i… ponoć nigdy wcześniej aż tak się nie śmiał! W końcu jednak przyszedł moment otrzeźwienia. Latem 1980 roku Bill chciał wyjaśnić sprawę z pewnym dilerem i w trakcie szarpaniny został postrzelony. Długo dochodził do siebie. Pomagał mu ojciec, który przez cały czas rekonwalescencji, trwał przy nim. Niestety, mężczyzna sam podupadł na zdrowiu i zmarł. Niedługo później hokeista obezwładnił faceta, który bił kobietę. Napastnik jednak nie odpuścił i ranił go nożem. Te sytuacje dały "Goldiemu" do myślenia. W życiu postanowił nieco zwolnić. Ale tylko "nieco"… Próbował wrócić do hokeja. W sezonie 1983/1984 zagrał mecz w AHL dla Moncton Alpines, a potem występował w półzawodowej ekipie Riverview Trappers w Nowym Brunszwiku. W jednym z meczów tak uderzył rywala, że złamał własny kij. Za ten wybryk zawieszono go do końca play-offów. To był symboliczny koniec jego hokejowego życia. Po zakończeniu kariery zajął się budowlanką. Zdarzało mu się jeszcze udowadniać swoje racje pięścią. Cóż, taki charakter… |
Z ciekawostek drzewnianych.
https://i.ibb.co/YYFCFdc/Podcienie.png Zachodziłem w głowę jak w ciesiołce małomiasteczkowej "fundamentowano" słupy tworzące tzw. przyłap. Drugie, jak to było stricte rozwiązane konstrukcyjnie? Przyłap w swojej najbardziej rozwiniętej formie to znany wszystkim podcień (domy podcieniowe). Przyłap pełnił różne funkcje. Odsuwał okap od ściany, umożliwiał suszenie drewna czy jako klasyczny podcień tworzył zadaszoną strefę a`la ganek lub miejsce do rozładunku wozów w spichlerzach. Profesor Zubrzycki w Cieśli Polskim (zeszyty I-V) prezentuje rzuty poziome takich rozwiązań ale pozostaje się tylko domyślać w jaki sposób konstrukcyjnie (cek/zadanie) zostało to rozwiązane? No i znalazłem rozwiązanie w książce Ludwika Puszeta: Studya nad polskiem budownictwem drewnianem: Chata wyd. 1903. Jest tam mnóstwo ciekawych zagadnień z rysem historycznym rozwoju chat drewnianych, w tym pierwowzory konstrukcji szkieletowych (nierozstrzygnięty temat). To, co mnie intrygowało to własnie rozwiązania konstrukcvjne. Można je podejrzeć w skansenach np. (i to mnie niewątpliwie czeka w ramach jakiejś terenowej wycieczki). W ten weekend i w tym celu w Starym Sączu skansen odwiedzi kolega, który wszedł w branżę renowacji budownictwa drzewnianego i nie potrafił odpowiedzieć na postawione mu pytania. Żałuję z drugiej strony, że wstępnie nie obgadaliśmy tematu z Fazencjuszem podczas jego inspekcji ale jeszcze wtedy nie znałem tego rozwiązania. Program inspekcji był bardzo wyczerpujący i pełnił też rolę towarzyską. Za bardzo nie dałem Fazencjuszowi się rozerwać, bo z jednej strony wyjątkowo nie był "pedagogiczny". Poza walącą się konstrukcją stodoły (bardziej pasuje - szopy) najwyraźniej przytłaczają Fazencjusza rozwiązania płynące szerokim strumieniem z zachodu. Nasz fantastic Kolega bytuje w NRD na granicy kilku cywilizacji. Wszystko co najgorsze, tam się właśnie kumuluje. Że nie wspomnę o sobie... Bardzo wymagającym od otoczenia szerokiej granicy tolerancji. To nie jest łatwe dla otoczenia. Fakt, że człowiek potrafi doskonale urządzać się w czarnej dupie nie zawsze jest budujący. Bo w sumie na co nam tytuł: mistrz przetrwania w kupie gówna? Porozmawiajcie z ludźmi ze wsi o kojcu dla 30kg psa? Zdecydowana większość po prostu dba o swoje zwierzęce pociechy, które na wsi mają inną rolę do spełnienia niż york w rekach pani z dobrego, miejskiego domu. Zaprawdę dzisiaj łatwiej użalać się nad losem psa niż losem dziecka, które się nie narodzi. Wybieraj: kojec/aborcja. Ja nie będę wybierał. Mieszczuch, jak ja już wie, że jeżeli krowa ryczy w środku dnia, to coś jest nie tak. Sporo się jeszcze muszę nauczyć. Na szczęście nie muszę uczyć się tolerancji dla określonych czynności, którymi żyje moje bezpośrednie otoczenie na wsi. Na szczęście. Wracając na krótko do przyłapu jeszcze. Chciałbym przywrócić jego rolę w mojej szopskiej wersji. P.S. Słupy przyłapu po prostu były wbijane w glebę. Co ciekawe we wcześniejszych (do XVIIIw.) opierano je na kamieniach, potem już nie. Na rysunku wersja z przyłapem podwójnym. Po oględzinach skansenu przez kolegę dam znać. |
2 Załącznik(ów)
Dzisiaj na gdańskich roboczo.
W styczniu może w Kielcach. Targi dla dekarzy i cieśli. Przy okazji kupię u Emka buty może. |
W rocznicę pewnych zamieszek.
Wracając do przyłapu, poniżej kilka obrazków. https://i.ibb.co/hRXkbwjJ/IMG-20251214-083254.jpg https://i.ibb.co/Kx0hsGf8/IMG-20251214-083310.jpg https://i.ibb.co/qFp0QRSD/IMG-20251214-084029.jpg Na ostatnim wizualizacja "mojej stodoły" od szczytu zachodniego. Ubogaconej o podcień i "pracownię" na strychu. W mojej wersji słupów cztery i stolarka okienna w lokalnym wydaniu jeżeli chodzi o szprosy. Strona zachodnia otwiera się na niczym niezmąconą panoramę łąk i lasów. Nawiązałem trochę kontaktów. Mój imiennik, który na Podkarpaciu sam remontuje swój wiejski dom (będę "rozmach" kopiował) szedł dokładnie taką drogą, którą intuicyjnie wybrałem. Opieram się dokładnie na tej samej literaturze, którą on zaliczył. Ja obecnie na nieco szerszej bo remont stodoły/szopy, który mnie czeka to rozwinięcie zagadnienia. Zainteresowanym jeszcze raz polecam zapoznać się z jego wyborami na jego kanale. Nie było tam żadnej sprzętowej finezji. Narzędzia najprostsze i... najtańsze. Idealnie dostosowane do jego potrzeb. Mnie czeka trochę większy zakres prac (stodoła) ale jest to jakaś wskazówka. No i ja mam doskonale wyposażonych sąsiadów. Tym niemniej gromadzę od jakiegoś czasu elektronarzędzia, których nie zamierzam pożyczać. Fazencjusz zdyskwalifikował jakość obecnych dachówek, których stan w 20/30% rzeczywiście nie nadaje się do ponownego wykorzystania. Jednak co najmniej 50% obecnych wykorzystam do pokrycia. Okazuje się, ze mam spory zapas "nowych" a i sąsiedzi mają ich trochę, nie mając co z nimi zrobić. Potencjał jest. Po zdjęciu oczyszczę je i zaimpregnuję hydrofobowo, akurat na tym się znam i koszt jest niewielki. Co jeszcze z rozważań? Po analizie możliwości trzech tartaków w najbliższej okolicy nie pójdę w mokre drewno. Wszystkie mają profesjonalne suszarnie. W wyborze konkretnej pomogą mi sąsiedzi i skorzystam z ich układów. Drewno będę kupował z cięcia grudniowego 2026. Da się to załatwić i będzie (poważna opcja) suszone komorowo. Po wstępnej lekturze osobiście uważam, że lepiej kilka tygodni przesezonować suche niż suszyć konstrukcję. Jednym z podstawowych parametrów, którymi świadomy "cieśla" powinien się kierować jest wilgotność równoważna drewna. Gdybym stawiał wiatę bez mrugnięcia okiem kupił bym mokre drewno i je przesezonował. Wychodzi materiał 2x taniej. Przy większej konstrukcji (w mojej koncepcji) przy braku doświadczenia w suszeniu naturalnym skłaniam się ku opcji drewna suszonego i zaimpregnowanego. Suszenie naturalne wymaga stabilnego, dobrze wypoziomowanego podłoża, mnóstwo suchych i równych łat, dobrze wybranego miejsca (tu akurat mam pełen wachlarz możliwości) i... szczęścia. Mam jeszcze rok czasu na przygotowania, wybór technik i naukę. Łaty do zabawy w ciesiołkę już czekają w komórce. Patrząc i licząc koszty podawane na kanale Marcin Buduje jestem wstanie ogarnąć fundamentowy budżet. Przy spełnieniu fazencjuszowych wymogów, dostosowanych do realiów lokalnych (i nasz Geniusz nie ma pełnej wiedzy o tym, co można i należy zrobić) mam rok przygotowań. Zadania najbardziej bieżące w przyszłym, to usunięcie obecnych posadzek, przygotowanie podłoża pod nowe i wstępne wypoziomowanie chaty. Dostanę się do belek stropowych itp. Remont pieców i komina. Tymczasem spadam na targi, bo obecnie panuje tam cisza i spokój. Robię to, na czym znam się najlepiej. Wg wymagań inwestora. Co ciekawe - więcej czasu zajęło mi negocjowanie warunków umowy niźli zajmie wykonanie prac. Te obejmują wyrównanie/licowanie powierzchni starych hal z nową i kilkadziesiąt napraw miejscowych z zabezpieczeniem żywicą wybranych powierzchni, odtworzenie dylatacji itp. 15 lat temu było na takiej umowie zapisanych kilka stron. Dzisiaj po długich negocjacjach i zredukowaniu wymagań wobec mnie (pod "groźbą" odstąpienia od wykonania) tych stron jest ledwie... 24. Plus kilka dodatkowych oświadczeń (kolejne strony). Jest w eterze monolog architekta jadącego do urzędu z grubą teczką uzgodnień, grubą na blisko 10cm czego dotyczącą...? Zostawię was w błogiej nieświadomości. Ja spadam na targi wywiązać się z tych kilkudziesięciu moich. Pracuję sam. I tak zamierzam czynić przy moich "wiejskich inwestycjach", sporadycznie korzystając z pomocy moich Przyjaciół, których o dziwo kilku mami którzy o dziwo dobrze znają się na tym, co ja potrzebuję. Fazencjusz już swoją robotę wykonał, za co mu bardzo dziekuję. |
Zapraszam do wyedytowanej powyżej treści;)
https://i.ibb.co/7xDbF8Xg/IMG-20250904-170240.jpg No i jak żyć...? |
Cytat:
|
E tam.
Marna kopia Miszcza;) Cytat:
|
Oda do El Woda:
Hehehe, masz enpede. |
Jo!
I muszę z tym żyć. W ramach enpede dodam, że otrzymałem w tym zakresie kilka nagród. Najwięcej satysfakcji sprawiała mi jednak spontaniczna korespondencja jakiej doświadczałem z eteru. Kiedy to ludziska pytali po prostu o szczegóły moich wycieczek. Oczywista wtedy, kiedy były one f-cznym wyzwaniem. Tak jak ja pytałem o szczegóły w 2006-tym Sambora i Reja. Nie chodzi o Kolosy. Te były tylko przypadkiem. Na Grąbczewskim mi zależało. Teraz moją wyrypą jest podwórko i tak już zostanie. Strażnikowi Domowemu wysokich gór nie pokażę. Nie pokażę jej tej pustki, która wysokim górom towarzyszy. Banalna przyczyną. Aklimatyzacja. Jeszcze Ci moje enpede podoskwiera. Obiecuję. |
No to autofraszka na arboraszka:
Nic mi nie doskwiera. Co najwyżej autoszydera. https://i.postimg.cc/d0xf9L1P/fakju.gif |
Operujesz czasem teraźniejszym a ja przyszłym. Nie wiesz, co będzie jutro ale swoim czasie tego jutra doświadczysz.
|
Co będzie jutro wie tylko Bóg. Jednakowoż El to kanaanejskie imię boga (-> Elohim), więc wydaje się, że wspomniane enpede to nie tylko żarty...
Przy okazji - polecam wykłady dr Marcina Majewskiego, biblistę. Są również on-line: majewskimarcin.pl |
Przy okazji, to polecam czytać ze zrozumieniem.
Wyglądasz na jeszcze mądrzejszego ode mnie, skoro wiesz, co Bóg wie. Ja wiem, co ja zrobię jutro. Jutro pojadę do roboty jak dziś. A Ty będziesz doświadczał złotych myśli Narcyza. Będziesz:D |
O tyle wiem, co wie Bóg, o ile rozumiem, co znaczy "Jestem, który jestem". Czas (w tym przyszłość jako potencjalna - dla nas - jego forma) jest dziełem Boga. Ergo jest podrzędny w stosunku do Niego.
Bóg oczywiście "zdefiniowany" jako absolut, a nie jakaś-tam-mitologia. A czy "będziesz"? Niekoniecznie, jutro mogę nie (prze)czytać Twoich postów. |
2 Załącznik(ów)
Tymczasem siedzę w leżaju i odpoczywam.
|
1 Załącznik(ów)
Wstałem z leżaka i czytam, co mnie kolega nasłał.
"I tak to się kręci czyli nowoczesne inwestycje w cebulki tulipanów W zeszłym kwartale wdrożyłem Microsoft Copilot dla 4000 pracowników. 30 dolarów za stanowisko miesięcznie. 1,4 miliona dolarów rocznie. Nazwałem to „cyfrową transformacją". Zarząd uwielbiał to sformułowanie. Zatwierdzili w jedenaście minut. Nikt nie zapytał, co to właściwie będzie robić. Łącznie ze mną. Powiedziałem wszystkim, że „zwiększy produktywność 10x". To nie jest prawdziwa liczba. Ale brzmi przekonująco. HR zapytał, jak zmierzymy to 10x. Powiedziałem, że „wykorzystamy dashboardy analityczne". Przestali pytać. Trzy miesiące później sprawdziłem raporty użycia. 47 osób to otworzyło. 12 użyło więcej niż raz. Jednym z nich byłem ja. Użyłem tego do streszczenia maila, który mógłbym przeczytać w 30 sekund. Zajęło 45 sekund. Plus czas na poprawienie halucynacji. Ale nazwałem to „sukcesem pilotażu". Sukces oznacza, że pilotaż nie zawiódł w widoczny sposób. Dyrektor finansowy zapytał o ROI. Pokazałem mu wykres. Wykres szedł w górę i w prawo. Mierzył „gotowość AI". Wymyśliłem tę metrykę. Pokiwał z aprobatą. Mamy teraz „gotowość AI". Nie wiem, co to znaczy. Ale jest w naszej prezentacji dla inwestorów. Starszy programista zapytał, czemu nie używamy Claude'a albo ChatGPT. Powiedziałem, że potrzebujemy „bezpieczeństwa klasy enterprise". Zapytał, co to znaczy. Powiedziałem „zgodność z regulacjami". Zapytał, z którymi regulacjami. Powiedziałem „ze wszystkimi". Nie wyglądał na przekonanego. Umówiłem go na „rozmowę o rozwoju kariery". Przestał zadawać pytania. Microsoft przysłał zespół od studiów przypadku. Chcieli nas pokazać jako historię sukcesu. Powiedziałem im, że „zaoszczędziliśmy 40 000 godzin". Obliczyłem tę liczbę mnożąc liczbę pracowników przez liczbę, którą wymyśliłem. Nie zweryfikowali. Nigdy nie weryfikują. Teraz jesteśmy na stronie Microsoftu. „Globalne przedsiębiorstwo oszczędza 40 000 godzin dzięki Copilotowi." Prezes udostępnił to na LinkedInie. Dostał 3000 polubień. Nigdy nie użył Copilota. Żaden z zarządu nie użył. Mamy zwolnienie. „Strategiczne priorytety wymagają minimalizacji cyfrowych dystraktorów." Sam napisałem tę zasadę. Licencje odnawiają się w przyszłym miesiącu. Wnioskuję o rozszerzenie. 5000 dodatkowych stanowisk. Nie wykorzystaliśmy pierwszych 4000. Ale tym razem „zwiększymy adopcję". Adopcja oznacza obowiązkowe szkolenie. Szkolenie oznacza 45-minutowy webinar, którego nikt nie ogląda. Ale ukończenie będzie śledzone. Ukończenie to metryka. Metryki trafiają do dashboardów. Dashboardy trafiają do prezentacji zarządowych. Prezentacje zarządowe zapewniają mi awans. Zostanę wiceprezesem do trzeciego kwartału. Nadal nie wiem, co robi Copilot. Ale wiem, do czego służy. Służy do pokazania, że „inwestujemy w AI". Inwestycja oznacza wydatki. Wydatki oznaczają zaangażowanie. Zaangażowanie oznacza, że poważnie traktujemy przyszłość. Przyszłość to jest to, co ja powiem. Dopóki wykres idzie w górę i w prawo......" A ja... Nic z tego nie rozumiem... Myślę o niczym. |
| Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:31. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.