![]() |
Nie, nie. Pojazd już gotowy. Zaprezentuję w przyszłym tygodniu.
Będzie dla pierwszego prawnika/prawnuczki. Tymczasem mam zlecenie na mały remoncie dachu wiejskiej stodoły. Konkurencja dla skrzypka na dachu. Pierwsza od lat robota wysokościowa jako wprawką powrotu w góry wysokie. Forma rośnie. http://renowacjaposadzek.pl/blog/przychodnia/ |
1 Załącznik(ów)
Miał być Skrzypek...
...był gitarzysta. I to nie jeden. |
MŚ 1998 Holandia - Argentyna ćwierć finał.
89 minuta, stan meczu 1:1. Wtedy ma miejsce długie podanie, piłkę w narożniku pola karnego przejmuje... |
Edytuję, kto czytał ten wie.
|
Do sześćdziesiątki rzut berem...nic śmiesznego
|
1 Załącznik(ów)
Idę łatać.
Łatanie, to kręcenie łat do krokwi. Łaty z domowych desek. Deski przedwojenne, z zamkniętą żywicą, bo kiedyś na Podlasiu były mrozy. Dzisiaj nie ma. Wczoraj niby coś tam ale mróz, to minus 10, przy suchym powietrzu. Przez chwilkę czułem się jak na jakiejś górskiej (wysoko) wysypie. Nie masz nic poza wodą. Srasz w swawojce itd. Nie pocisz się więc tylko myjesz zęby... |
Napisz coś więcej o deskach i zamkniętej żywicy.
Wysłane z mojego SM-S931B przy użyciu Tapatalka |
1 Załącznik(ów)
Jak wrócę ze wsi, rozwinę temat. Przy okazji padnie mit pana Thomy.
Tymczasem na Podlasiu leje. Zabezpieczam dziury w dachu. Wczoraj przy łataniu polatałem trochę. Grawitacja. Dzięki niej w ogóle żyjemy. W poniedziałek robiłem podesty, by nie łatać między belkami stropowymi a latać. Łatać a nie latać. Poleciałem. Zawsze marzyłem by latać. Czasami śni mi się, że jestem latawcem. No i wczoraj już z czołówką na oczodołami stąpnąłem tam, gdzie nie powinienem. Moje podesty zrobiły swoje. Pięknie opadłem na głowy długie trójgłowego ramienia. Oczywista jednego i drugiego. Trzymał jeszcze najszerszy grzbietu ale... Wiek i brak siły robi swoje. Zjebałem się na złomowisko desek. Tu przepraszam pana Miodka i Bralczyka, bo zjebałem się tak zajebiście, że nic mi się nie stało. Ale przewidział to jeden z moich najbardziej ulubionych podlaskich Kolegów, stworzył z pomocą AI piosnkę, w treści której było, że spadnę dachu i złamię nogę. Takich mam kurwa Kolegów. Ale... Wszyscy ci, którzy opierają swoją przyszłość o to narzędzie, nie wzięli pod uwagę, że ja umiem latać. Własnie przestaje padać ale zaczyna wiać. Przerywam latanie dziur i otwieram browara. |
1 Załącznik(ów)
Jak zwykle nie wierzycie?
Proszę... https://suno.com/s/AP7dm9c1xIoplWE8 Jechałem po jeszcze dwie plandeki. Znaczy chciałem... Pierwszy raz nie wziąłem trapów. Wróciłem ale wyjazd zajął mi pół godziny. Przyszedł sąsiad imiennik, by pomóc. - Daj mi kwadrans. Nie wyjedziesz. Wyjechałem. |
Znaczy się jak nie urok to sraczka :) Gnaty całe ?
|
1 Załącznik(ów)
Tak się browariuję i myslę czym ja te stopy wytrę?
Od trzech m-cy wietrzy się ręcznik na zewnątrz. Zatem poszedłem w klatkach boso po niego i wrócił Afganistan 2010, kiedy w podobnych temperaturach zawitałem w podobnych klapkach przez jakieś 60km w trudnym, górskim terenie sobie popierdalałem, bo musiałem. Między 3000 a 5000m. I aż mi się kurwa ciepło zrobiło... |
Już myślałem, że tylko ja mam takie ślady po skarpetach :D
|
Merynosy. Fchuj kasy kosztowały. Dwa razy cerowanie wełną z motka. Gdzie cerowanie - gitara Redzika.
Afganistan 2010 to jest mój ideał y przykład, że za grosze da się bez problemu. Grąbczewski.2018 tym bardziej. Oczywista w moim trybie ale Mackiewicz podobnie realizował swoje marzenia. |
Cytat:
|
Szczerze wyznam, że nie załapałem, o co wam z tymi piętami...
Dalej nie łapię ale... ponieważ was lubię czuję się w stadzie. Mniej ważne. Tempo mam mrówcze. Dzisiaj dotarłem do kalenicy z lataniem fizycznym i jak tak dalej pójdzie będę pnął się w kosmos. Muszę hamować i działać w poprzek. Jeszcze raz dziękuję Karpikowi, który tu nie zagląda za wsparcie w ubyły piątek i sobotę. Hasałem dzisiaj po wzmocnionych krokwiach i nic nie strzelało. Nic poza moimi stawami. Wleźć na krokwie to było wyzwanie. Stan mojej fizyki to dramat. Dlatego robię jak mrówka. Na pewno powoli. Jakość okaże się później. W każdym razie dzisiaj ułożyłem pierwsze dachówki na na dachu w życiu. Było ich 9 sztuk Ale nie szaleję. Będę się rozpędzał powoli. Może Redzik poprosi AI o kompozycję wzmacniającą pracę a nie lot ku glebie? |
|
Prawdziwe mleko czy ser,śmietana,masło tak jadłem bo była krowa w domu ale też te produkty ze sklepu były lepsze niż ta imitacja nabiału jaką nas karmią obecnie. Tak zaraz będzie larum bo to za komuny było tej czerwonej ale teraz jest komuna kolorowa więc trza się cieszyć tym co mamy bo za chwilę będzie jak z Seksmisji nasi tu byli :D
|
Nie zatrzymamy procesu.
Obecnie przeżywamy najazd współczesnych Hunów. Przez nich upadł Rzym, i to stanie się z Europą. Tak się płaci za komfort. Taki rechot historii. Ale Hunowie mieli swoją kulturę. Język pisany(sic!) i przywieźli do Europy portki. Wtedy szarawary. |
1 Załącznik(ów)
Kurde molek... Przez błąd wywaliło piękny tekst z moich dzisiejszych pięknych dokonań, znaczy zatykania dziury w dupie.
Ważne! Umiem latać! To był piękny dzień. |
Zacząłem dzisiaj trochę za późno.
Śpię na glebie, w sensie deskach i gnaty dopiero łapią klimat. Zawsze tak mam. Pierwszy tydzień na wyspach to koszmar. Koszmar, o ile gnatów nie przygotuję za wczasu. Zawsze sobie obiecuję ale nigdy nie dotrzymałem terminu. Odwiedzają mnie sąsiedzi. - Grzejesz sobie wodę na kąpiel? Patrząc na miednicę. Nie. Od 35 lat nie umyłem się w ciepłej wodzie. - To jak się myjesz? Biorę pół wiadra wody i po ciemku na golasa w klapkach na dworze się spłukuję. Opał ci się kończy. Dowiozę ci bo w stodole już nic niema. - Jak będę potrzebował, to dam znać. Robię powoli dach sam. Nowość dla mnie. Motywacja by wrócić na... siłownię. Zawziąć się "po staremu". Część moich zacnych Kolegów stwierdziła, że nie dam rady, że to trzeba tak i tak i w ogóle... Co ty tam wiesz "o wsi Elwood"... Tak wróciłem zdołowany na chatę Przystanek Oliwa po eksperckiej ocenie przez kumpli stanu faktycznego. Ale... Zawzięty jestem. To ja jestem autorem scenariusza Powrotu do przyszłości. Oczywista zostałem wydymany przez socjalizm słynnej wytwórni, która ma ten moment przypomniała sobie,, że chwilowo lepszy będzie czarny kapitalizm. Co, co mnie znają wiedzą, że jestem zawzięty. Nie tylko w fizyce. Ta taka namacalna przecież. Za tą zawziętość lewicowa część forum żadała usunięcia mnie z forum za... Sami wiecie. No i byłem usuwany. Żeby to było za brak wiedzy w określonym temacie. NIE. Ale o tym później albo... wcale. Moja podróż trwa! |
W sumie to najgorszy był ten sąsiad, który przywiózł czteropak łomży, wypiliśmy po jednej i potem uciekł...
Zostawił mnie z tymi dwoma łomżami jak Himilsbacha z angielskim. Ciemno już było... |
No właśnie za to byłem wykluczany.
A teraz...? Jest dziennikarz, który słucha a nie stawia tezy Za takie poglądy byłem kasowany. Nie poglądu, za wiedzę! Dzisiaj duszę ekspresowo leszczynę. Banalna wiedzą ale nie... Niedouczony Kolega piszę .i -nie da się. |
1 Załącznik(ów)
Dekarz/cieśla amator zakończył łatanie dziur w dachu.
W styczniu będzie dogrywka z pozostałą połacią. Ostatnie siedemnaście dachówejk wrócilo na swoje miejsce. |
Internety.
"W 1968 roku w Grenoble nazwisko Andrzeja Bachledy Curusia wywoływało poruszenie. Gdy spiker wyczytał je z francuskim akcentem, można było wyczuć szmer. 21-letni wówczas Polak zajął szóste miejsce w slalomie specjalnym. Wynik ten, patrząc na stan rodzimych konkurencji alpejskich, brzmiał jak z innej planety. "Gratulujemy jednego z największych sukcesów w historii naszego narciarstwa!" â pisano w depeszach do narciarza. A "Przegląd Sportowy", dzień później i na pierwszej stronie, oceniał: "Nie wierzyliśmy, że kiedykolwiek nasz reprezentant zdoła zagrozić najwybitniejszym zjazdowcom Francji, Austrii i innych krajów alpejskich. Andrzej Bachleda, zawodnik, którego udział w Igrzyskach Olimpijskich przesądzony został niemal w ostatniej chwili, wywalczył sukces o największym ciężarze gatunkowym, sukces, który wywołał największe echo i uznanie w fachowych kołach narciarskich". W sobotę 17 lutego 1968 roku warunki pogodowe były koszmarne. Nad trasą olimpijską wisiała mgła. Do tego uderzający w twarz śnieg i silny wiatr. Andrzej wspominał, że "zaraz po starcie nie widać było nawet najbliższej bramki". Jean-Claude Killy - narciarz wybitny i wyposażony niczym kosmonauta, w trzydzieści par nart i zespół mierzący temperaturę śniegu â jechał po kolejny tytuł mistrzowski. Polak startował w przemoczonych butach, które po każdym przejeździe robiły się coraz miększe i cięższe. To była różnica dwóch światów. A jednak jechał. W pierwszym przejeździe: w gęstej mgle, przy oblodzonych tyczkach, między oślepiającymi reflektorami kamer TV, pojechał nie tylko czysto, lecz przede wszystkim szybko. Jego rytm był pewny i dynamiczny. Kilku faworytów zostało w tyle. W drugiej próbie musiał utrzymać nerwy na wodzy. Aura jeszcze bardziej dawała się we znaki. Ale⌠Andrzej Bachleda Curuś znów sunął wyśmienicie! Gdy z powodzeniem minął trudną bramkę, która zniszczyła marzenia niejednego konkurenta, było wiadomo, że zajmie miejsce w czołówce. Ostatecznie był szósty. Patrząc szeroko na polskie narciarstwo, to wynik ten był wybitny! Kilka tygodni później udowodnił jeszcze, że oprócz wartości stricte sportowej daje kibicom moralny przykład. Aspen. Marzec 1968 rok. Zakopiańczyk rusza na trasę slalomu specjalnego zaliczanego do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Mknie cudownie. Bezbłędnie. Do drugiej próby podchodzi jako jeden z faworytów. Pierwszą część przejeżdża dobrze. Nagle, w ułamku sekundy zły manewr niweczy wcześniejszy wysiłek. Andrzej ominął jedną bramkę! Dojechał co prawda do mety, ale zdawał sobie sprawę, że jego szansa na dobrą lokatę prysła. Niepocieszony zdejmuje narty i udaje się w kierunku szatni. Po drodze zaczyna zauważać dziwne zachowania ludzi. Uśmiechają się, gratulują i poklepują po ramieniu. Mógł pomyśleć, że stał się ofiarą jakiegoś żartu. Tyle, że gdy spojrzał na tablicę z wynikami zdał sobie sprawę skąd to poruszenie. Obok jego nazwiska wyświetliła się aktualna pozycja. Był czwarty. "To pewne, że sędziowie nie zauważyli minięcia bramki" - w głowie 21-letniego narciarza wszczęła się prawdziwa wojna dobra ze złem. Z jednej strony mógł pozbierać sprzęt, uśmiechnąć się, przyjąć gratulacje i dopisać do swojego pucharowego dorobku 11 punktów. Z drugiej jednak, kłamstwo ma krótkie nogi i zapewne ktoś prędzej czy później odkryłby ten jego błąd⌠Bachleda-Curuś przeprosił otaczających go ludzi i szybko podszedł do stanowiska sędziowskiego. Tam opowiedział o całym wydarzeniu. Zdawał sobie sprawę, że zostanie zdyskwalifikowany. Ale tak przynajmniej było uczciwie. Arbitrzy nie mieli innego wyjścia i anulowali wynik Polaka. Później jednak, z prędkością błyskawicy, roznieśli wieść o tym jak honorowo się zachował. To było coś, co pozwoliło uwierzyć, że sport to coś więcej niż wyniki i medale. Międzynarodowa prasa zamiast pisać o jego wyczynie na stoku, ze szczegółami opisała jego postawę. Wzorową postawę. Doceniło go również UNESCO, przyznając nagrodę Fair Play. Cóż, sport to nie tylko liczby i medaleâŚ" Zostałem. Jadę z kokosem. Miałem jechać do domu. Ostatnia kupa w swawojce. Widzę z niej dach. Dach nietknięty, który na tle potężnych dziur wydawał się... We wsi się śmieją z niego. Nic nie umie, nie zna się ale... Siedzi na tym dachu. Nie oczekuje pomocy poza prozaiczną... Dobrym słowem Sąsiedzi mu pomagają. Patrzą jak on walczy. Już się tak nie śmieją jak uważa mój bardzo zacny kolega. On nigdy we mnie nie wierzył. Ale on jest geniuszem. Mówi mi: palisz mokrym drewnem, zjebiesz komin i w ogóle. Do tej pory nie paliłem mokrym drewnem ale paliłem suchym próchnem. Mój zacny kolega nie wie tego, co ja robię. Dołączam film. P.S. Dzwonił inny geniusz. Geniusz na poważnie, jak mój zacny Kolega. Jedzie na rajd do Maroko i chcę, by wszystko było korekt. A ja mówię: bardziej dbają o relację z partnerem w rajdzie a nie o sróbki w toyocie. |
Bystra dogrywka z kolacji.
Wczoraj szczęśliwy, że wyjeżdża, dzisiaj szczęśliwy, że został. |
Na wsi się z niego śmieją.
Dachowy zasraniec taki. Dzisiaj znowu dotarł do kalenicy. Gdyby był naumiany wcześniej, co się naumiał, to była cała połać południowa byłaby fertig, jak to Podlasiaki mówią. A tak będzie musiał jeszcze po krokwiach biegać tam, gdzie zrobione. Nieważne... Ważne, że zawzięty jak dawno nie był. Wody nabrał do picia i mycia. Dzisiaj wieczór plan jest połączyć turecką łaźnię z fińską. Bez dodatku ciepłej wody. Akurat śnieg zaczął padać więc jak znalazł. P.S. Usprawnił system suszenia drewna. Wieś fika już masowo orły że śmiechu. Zjęc nie będzie, ładować się nie chcą. Madame Browary bierze mnie w objęcia i idziemy się kąpać! |
1 Załącznik(ów)
Dzisiaj dzień odpoczynkowy.
Popełniłem tekst o "zamkniętej żywicy" i... Pisanie z telefonu jest męczące dla mnie. Łatwo o "logistyczny" błąd. Zatem krótko, drewniana zagadka. Co to jest i do czego (mi) służy? |
Zmielona gitara Jimi-ego. Pewnie sprzedajesz po wiórze z certyfikatem autentyczności. 🙂
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Nie... No Szok...
Nie padło pytanie z czego wytwór, więc nie mogę zaliczyć odpowiedzi w tej kategorii, bo ta była tak trudna do wykonania, że nawet nie podjąłem trudu zadania takiego pytania wstępnego... Prawda jest taka, że zabrałem na Podlasie wszystkie moje gitary i... tak skończyły. Zatem kolejna zagadka, poza nie rozwiązaną, dlaczego tak skończyły... Nawet pytajnika nie drukuję tak wykluczony się czuję... Tymczasem ten tego... Zapraszam w piątek sąsiadów. |
Na zrębkę to nie wygląda.
Uważaj Panie Darku na te zabawy z drewnem przy piecu, co to by nie sfajczyć obejścia. |
Zatem do czego w istocie służą?
|
Cytat:
|
Słusznie ale...
Nie to. Kiedy przedstawiłem moją teorię do zagospodarowania zrębek/ścinek/wirów moim zacnym, genialnym kolegom... w ogóle nie zostałem wysłuchany. My ci mówimy jak ma być... To jest mój problem... Ja ku sobie ściągam geniuszy... Do dzisiaj nie wiem jak to działa... Wic taki, że ja na ich tle... Wszyscy ci moi uważają mnie za tłuką. Wcześniej czy później. Część z nich tkwi przy mnie jak tyczka geodezyjna. Nie wiedzą, co robić a ja w tym czasie... Prezentuje im ten worek i żaden z nich/tych geniuszy nie zna banalnego rozwiązania... Żaden. Zaraz go podam. |
Już wiem - poduszka, ew. siennik :)
|
Bardzo dziękuję za interakcję.
Magneto... podobnie jak Szok, zrobiliście mi dzień/wieczór:) Ale... to dalej nie to. To jest banalne rozwiązanie. Doskonałe do... |
Cytat:
|
Funkcja znakomita ale nie dedykowana;)
Moich genialnych przyjaciół szlag trafi jak podam rozwiązanie. Nie znają tego rozwiązania. Podpowiem... Jest z dupy wzięte! |
Cytat:
Dla chomika! https://i.postimg.cc/RZSJ7JNZ/kasztan.gif |
Cytat:
|
|
1 Załącznik(ów)
Tak jest!
Do kompostowania tych najmniej sympatycznych odpadów. Czyli tych, w których jesteśmy sobie najbardziej równi. Zostałem wykpiony przez moich zacnych kolegów z tego powodu, do takiego stopnia, że zamkłem się w sobie nawet. Na chwilę ale jednak. Idąc tam, skąd mam wspaniałą panoramę przełożonych przeze mnie dachówek, zabieram z wodą garść rzeczonych. Tymi zasypuję to, czego mój i wasz organizm nie toleruje dłuzej z reguły niż dobę. I to wspaniałe robi robotę. Pierwsze: całkowicie eliminuje przykry zapach (choć niektórzy akceptują własne bąki) ale to tylko wstęp do znacznie dłuższego, powolnego procesu zamieniania gówno w kompost. Przykry zapach wypiera zapach stolarni. Jeżeli ktoś robi w lutym drewnie, to wie o czym piszę. Zasypujemy tak, by równomiernie przykryć to, co nas opuściło. Docelowo będzie ku temu być może służył jakiś pojemnik. Robimy do niego to, co robimy w komplecie i zasypujemy zgodnie z instrukcją. Po napełnieniu (są takie beczki 55l), wymieniamy pojemnik, pełny odstawiając w miejsce w którym beczka nikogo nie zainteresuje. Po dwóch latach najdalej mamy kompost do rabat itp. Jak zatem widać (a nie czuć) gówniany interes może mieć swoje dobre strony. Dzisiejszy dzień też relaksujący. Ogólnie sprzątanie, selekcja materiału drewnianego na opał i kilka napraw/wzmocnień dostęonych z drabiny lub podestu. Jutro wracam na dach w wysokie partie. W sobotę sąsiad poddaszu mnie łyżką koparki, której opendzluję kilka załamań. Finalnie być może rozciągnę plandekę 5x8m na miejsca wrażliwe. Jeżeli zrealizuję ten program poczuję coś na kształt dumy. Czemu nie robiłem tego latem? Dobre pytanie. Inwentaryzowałem dom nie mając specjalnie koncepcji na stodołę. Zielonego pojęcia poza tym nie miałem, jak się za to zabrać. Przeszedłem w tym czasie proces humanizacji zjawiska czyli: ja na wsi. I jestem dzisiaj w zupełnie innym miejscu. Czekałem też na inwentaryzację wspólną z Fazencjuszem, który najlepiej wie jak mnie mobilizować do działania. - Chuja sam zrobisz! Nie masz o tym pojęcia i wszystko spierdolisz. Budowałeś kiedy dom głąbie?! Najpierw zbuduj a potem się bierz za takie roboty! Uwielbiam Fazencjusza. Lubię go trochę wkurwić, wtedy on się nakręca. I to jest moja najlepsza motywacja. A Fazemcjusz skubanie będzie teraz czekał na efekty Dał mi gamoń 10 lat więc chyba się wyrobię. Najbardziej wkurza Fazika fakt, że chcę to wszystko zrobić sam, minimalizując pomoc z powodów ekonomicznych. Remontując mieszkanie na Przystanku Oliwa dwa 10-tki godzin spędzałem nad literaturą, technologiami itp. Ostatecznie przyjąłem standard historycznej tkanki i trzymając się starych receptur powoli ową tkankę odtwarzałem. Oczywista w procesie .jak też udział Fazemcjusz. Zwrócił mi uwagę na wiele adpektów, w tym zagadnieniem ja związane z szerokopojętą migracją wilgoci. Ja uparłem się przy jednym. Nie zdecydowałem się na docieplanie stropu. Popełniłem jednak mały błąd. Mogłem zrobić ogrzewanie podłogowe w łazience. Wszyscy mi to odradzali. Będzie ci ciepło spierdało itd. A ja monitorowałem przez całą zimę (pierwszą, bez ogrzewania jeszcze) poziom wilgotności i temp. w piwnicach pode mną. Najniższa zanotowana w nich temp. wyniosła 8st. zimą. Latem 10,5. Zatem przyjąłem, że zima mam ogrzewanie podłogowe nastawione na 8st. Latem klimę na 10,5. Ten system znakomicie funguje przy niskich temperaturach zima i wysokich latem. Po powrocie ze wsi "odpalam rekuperację". Korzystałem już niej ale teraz system już jest zmodyfikowany. Świeże powietrze pobieram z zewnątrz przez piwniczny lufcik. Jego ramę wypełnia styropian 10cm z dwoma otworami. Do nich doprowadzone mam giętkie aluminiowe rury fi 10 (wystarcza) i dwoma pięciometrowymi odcinkami dostarczam powietrze do salonu i sypialni. Rury biegną przy stropie, który zima ma temp. około 12,5st. Przy -5 na zewnątrz do mieszkania sączy się świeże powietrze z temp. na wylocie 8st. To jest duży uzysk. No i... to tyle:) Widok ze swawojki. |
Ponieważ mam wiele do powiedzenia powiem; dzisiaj odwiedził mnie zacny, Podlaski Kolega.
- Widzę, że urządzasz się w czarnej dupie... Podziwiam i zazdraszczam. Minimum bodźców, jak na wyrypie. Niby trudne warunki i takie pierdolety ale jest spontaniczna radość bycia. Bycia kimś ważnym. Ważnym znowu dla siebie. Ponieważ nie mam na dzisiaj więcej do powiedzenia zacytuję: Z przyczyn technicznych dzisiaj będzie post pisany :) Ciekaw jestem, czy ktoś doczyta do końca😎 Kazik Staszewski. Nigdy nie był moim "idolem", ani też ja nigdy nie byłem jego "fanem". Ale o tym później. W ostatnich dniach zawrzało w Internetach po występie Kazika Staszewskiego wraz z formacją KULT w mieście Zielona Góra. Licznie zgromadzona publiczność wyraziła słuszne wzburzenie, spowodowane niezbyt znakomitą formą frontmena legendarnej - czy też: KULTowej kapeli. W istocie - szereg nagrań miotających się po sieci wskazuje, że Kazik z pewnością daleki był od wyżyn swoich możliwości. Jakkolwiek kunsztem wokalnym nigdy specjalnie nie grzeszył, to tutaj wypadło to znacząco poniżej oczekiwań. Trudno się zatem dziwić rozczarowaniu i dezaprobacie fanów twórczości pana Kazimierza. Przykra to dla mnie sprawa, bo muzyka Kazika (zarówno z Kultem, jak i w innych formacjach) towarzyszy mi od lat bardzo wczesnego dzieciństwa. Nigdy nie zapomnę miny mojej babci, kiedy usłyszała jak z głośników leci "Nie ma litości dla sku*wysynów". Była równie daleka od zachwytu, jak publiczność w Zielonej Górze. Choć - jak mniemam - z zupełnie innych przyczyn. Wszystko to oczywiście przez moich starszych braci, którym zawdzięczam bardzo rzetelną edukację muzyczną. Kazika zatem zawsze bardzo sobie ceniłem. Do tego stopnia, że jego twórczość stała się tematem mojej pracy magisterskiej. Na jego koncertach bywałem wielokrotnie. Myślę, że było to co najmniej trzydzieści, a może i czterdzieści występów. I tak - zdarzało mi się go oglądać w niezbyt wspaniałej dyspozycji. Raz czy dwa było naprawdę fatalnie. I również byłem rozczarowany. Podobnie jak wielu innych, którzy także uczestniczyli w tym cokolwiek żałosnym spektaklu. Jednak to, co spowodowało, że postanowiłem wypowiedzieć się w tej sprawie, to fakt, jaka była i jest reakcja Internetariuszy. O ile słusznej krytyce trudno się dziwić, o tyle poziom histerycznego jazgotu i schamienia rozsianego jest trudny do obrony i do zrozumienia. Kazik jest na scenie od ponad 40 lat. Nie wiem, czy ktoś policzył, ile przez ten czas zdążył zagrać koncertów. A każdy koncert to były bite 3 godziny nieprawdopodobnie energetycznego widowiska. W czasach, kiedy pisałem swoją pracę na temat Kazika, panowało przekonanie, że żaden zespół na świecie, wykonujący tego rodzaju muzykę - nie gra tak długich koncertów. Pan Staszewski wniósł do polskiego uniwersum muzycznego nową jakość. Styl, jaki wypracował razem z Kultem, w połączeniu z jego talentem jako tekściarza, doprowadził do stworzenia zespołu, który stał się głosem całego pokolenia, a może i dwóch. Co prawda śpiewać nigdy się chyba nie nauczy, a jego choreografia sceniczna jest zawsze wysoce pocieszna, ale za to zawsze nadrabiał szczerością przekazu i nieprawdopodobną energią. Kazik nie jest moim idolem, bowiem pojęcie "idola" zamyka przestrzeń do krytyki. "Idol" musi być kryształowy, nieskazitelny. Doskonały. Musi być najlepszy na scenie. Musi być też dobrym, sprawiedliwym i mądrym człowiekiem. Ja zaś nigdy nie byłem jego fanem, bo status "fana" odbiera możność krytycznego podejścia i rozsądnej oceny. "Fan" jest oddany "idolowi" na śmierć i życie. Taka postawa zawsze była mi obca, w każdej sprawie. Nie zmienia to faktu, że jego twórczość bardzo sobie cenię Natomiast pan Kazimierz przez ponad 40 lat jest przyczyną muzycznej radości (by nie rzec - euforii) dla setek tysięcy ludzi. Zapewne nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak potężnym obciążeniem zarówno fizycznym jak i psychicznym jest funkcjonowanie na takich obrotach przez tyle lat. Jak każdy artysta, tak i Kazik musi mierzyć się z brzemieniem własnej twórczości - stworzonych już wielkich przebojów, którym zawsze trudno jest dorównać, tworząc coś nowego. Każdy, kto kiedykolwiek podjął się pracy twórczej, którą dzieli się z Odbiorcami - wie, o czym mówię. Pan Staszewski przez ponad cztery dekady dźwigał tyle, ile nie udźwignęłoby wielu innych artystów, nawet trzykrotnie od niego młodszych. A że ma swoje słabości, swoje problemy, trudniejsze momenty? Ano - ma. Jak każdy normalny człowiek. I jeśli zdarzy się - tak jak w Zielonej Górze - że ów słabszy moment stanie się zauważalny podczas koncertu, należy za to przeprosić, kasę za bilety oddać i sprawa załatwiona. I tak właśnie się stało. Kazik wyraził ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji i podjął decyzję o zwrocie pieniędzy. Podzielił się także smutną i na pewno trudną konstatacją, że obserwuje u siebie proces przeistaczania się we własną karykaturę. W związku z tym procesem zamierza dokonać rewizji twórczych planów na przyszłość. Taką informację należy przyjąć ze spokojem i szacunkiem dla artysty. Myślę, że każdy rozsądny człowiek powinien tak właśnie podejść do tej sprawy. Natomiast masowe miotanie bluzgami na forach internetowych uznaję za symbol postępującej degeneracji umysłowej i językowej wśród komentujących. Zresztą dotyczy to nie tylko tej sprawy. Wyrażanie opinii, nawet bardzo krytycznych, jest podstawowym, fundamentalnym elementem naszej wolności osobistej, wolności słowa. I oczywiście każdy, kto wychodzi do szerokiego kręgu odbiorców z jakimś przekazem musi się z tym liczyć. Zarówno z ostrą krytyką, jak i z tym, co często nazywa się "hejtem". Jeśli występuje się publicznie - nie ma się prawa jęczeć, że ktoś nas "hejtuje". Trzeba to po prostu wliczyć w koszta. Nie spotkałem się zresztą z informacją, ażeby Kazik miał nad tym ubolewać, dorzucam to od siebie. Bo owszem: osoba publiczna ma obowiązek się z tym liczyć i brać to na klatę. Natomiast jako odbiorcy i komentujący - zastanówmy się czasem, czy aby na pewno mądrym i rozsądnym jest wyrażanie swoich opinii w sposób aż tak brutalny, urągający elementarnym zasadom kultury wypowiedzi, kultury słowa. Jeśli o czymś takim jeszcze w ogóle można dzisiaj mówić. Warto to przemyśleć. Zanim schamiejemy do reszty. Do czorta. |
1 Załącznik(ów)
Na jutro zaplanowany jest atak szczytowy. Dzisiaj dojście do bazy, z której będzie prowadzony atak.
Tylko... gdzie jest dym? We wsi mówią, że nie ma czym palić i chcą chłopu pomóc. Ale on nie... uparty. Mówi, że opału ma w bród. Nie ma dymu z komina ale w chacie ciepło. Mówią na niego Koperfield. |
Podpisuję się obiema nogami i ręcyma pod postem o Kaziku. :bow:
|
1 Załącznik(ów)
To tekst Kuby Prabuckiego. Widzę, że nie wziąłem w apostrof..
Też oczywista się zgadzam dlatego wstawiłem. Dorzucę jeszcze jeden, ku pokrzepieniu choć nie wiem kogo. W ciągu ostatnich 15stu lat dokonałem korekty narodowych zachowań. Powstanie Styczniowe, Piłsudski, Kampania Wrześniowa, Powstanie Warszawskie i wiele wstecz i mocno do przodu... Szukam odpowiedzi: zaczemu... Zaczemu robimy to sobie. "Zawsze byłem stronnikiem polskiej idei, nawet wtedy, gdy moje sympatie opierały się wyłącznie na instynkcie ..Moja instynktowna sympatia do Polski zrodziła się pod wpływem ciągłych oskarżeń miotanych przeciwko niej; i rzec mogę... wyrobiłem sobie sąd o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciół. Doszedłem mianowicie do niezawodnego wniosku, że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa. Ilekroć zdarzało mi się spotkać osobnika o niewolniczej duszy, uprawiającego lichwę i kult terroru, grzęznącego przy tym w bagnie materialistycznej polityki, tylekroć odkrywałem w tym osobniku, obok powyższych właściwości, namiętną nienawiść do Polski. Nauczyłem się oceniać ją na podstawie tych nienawistnych sądów â i metoda okazała się niezawodną." Gilbert Keith Chesterton. Tymczasem bazy założone, poręczówki doprowadzone. Nie idę solo. Będziemy działać w zespole dwójkowym. Całość będzie dokumentowana z drona, bo akcja będzie spektakularna. Trzy ściany, dwie granie... Granie będzie na finał o ile... będzie. We wsi zaprawdę liczą na mnie. Już nikt się nie śmieje. Wszyscy zastygli w oczekiwaniu. Zamieniłem kilka zdań z sąsiadem od północnej ściany. Widział moją robotę i aż ciągnik zatrzymał. Utrzyma to jutro...? Wyraził troskę. Kurde moll... chcę się żyć. |
Siedzimy z madame Browary.
- El, kochanie... To ile dzisiaj numerków że mną? I ten filuterny uśmiech. Moja droga... Jutro przede mną sława, splendor i kasa albo... upokorzenie. Śmiech we wsi ze mnie czymś gorszym niż runda na golasa dookoła Castoramy. Żadnych dzisiaj treli. Może jutro ale bez przesady. Masz jeden feler moja droga, im bardziej jesteś nachalna tym... gorzej. Nie licz absolutnie na to, co mieści między fünf a siebien - doświadczysz. Dzisiaj oddam się Gulaszowi Pusztańskiemu. W moim wieku nie ma to już znaczenia: czy dziewczyna czy chłopaczek... ważne aby był smaczek. Jestem zdeterminowany. Wracam pamięcią do podobnej wyrypy... Wtedy fakt... Byłem orłem. Dzisiaj wróbel z przetrąconym skrzydłem ale... Będę walczył! Czytaj i nie waż się na gram krytyki, bo...! http://renowacjaposadzek.pl/blog/trzy-korony/ |
Jutro lot w chmurach... |
1 Załącznik(ów)
Znowu problem z fotami.i znowu piękny tekst z nimi uleciał w kosmos.
Zatem krótko, południowa ścian Lhotse w stylu alpejskim plus ME. Wpada sąsiad, wypijamy po dwa kieliszeczku "tego no", jutro zaproszenie na kolację. Tak, że pojadę do domu w poniedziałek. Koniec misji. |
I wiecie co...?
Coś, co ludzie pokroju Fazencjusza zrobili by w dwa, najdalej trzy dni, co ja robiłem dni 10. Bo padało, bo fizycznie wydechłem... Ale... zrobiłem. I jestem z siebie kurwa dumny. Ba... Potrafiłem relatywnie pomóc synowi sąsiada, fikając po dachu z blachą czego nie mógł zrobić ojciec, mój rówieśnik, bo ma lęk wysokości. I teraz ten ojciec już się tak że mnie "nie śmieje". Wpada super sąsiad, którego częstuję bimberkiem, i mówi bez cienia żadnej krytyki: - Aaaa... Sobie powolutku to wyremontujesz i będzie fajnie... Widzi, co zrobiłem z szopą. Fajny, sąsiedzki entuzjazm. Cieszymy się... O dziwo nikt się nie śmieje. |
Ale jaki dumny jesteś, że dałeś radę tego nie kupisz :)
|
| Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:50. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.