[dygresja]
Wracamy sobie shuttle busem z ostatniego już szlaku, zmęczeni, zgrzani, autobus pełny, bo to czas powrotów.
Autobus jest przegubowy, a na przegubie siedzi chyba piątka chłopaczków koło 8-10 lat.
Wrzaski, bieganina, tłuczenie się kijkami po głowie... A w autobusie ze sto osób musi tego słuchać, ale udaje, że nie widzi.
W Polsce najdalej po 2 minutach usłyszelibyśmy tekst w stylu "czy są tu jacyś rodzice" itp, a dzieciaki byłyby przywołane do porządku.
Tu - nic się takiego nie wydarza.
Jako rodzic nadaktywnego dziewięciolatka, który musi być w ciągłym ruchu znam ból niemożności wysiedzenie w spokoju, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam.
Nawet Syneczek patrzy zafascynowany
Do tego słyszymy teksty: no tak, chłopcy tak mają, dzieci muszą się wyszaleć.
Chyba się cieszę, że jednak mamy w Polsce nieco inne podejście do wychowywania dzieci