Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary Wczoraj, 23:39   #341
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 490
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 1 godz 4 min 16 s
Domyślnie Bez butów...

Od wczoraj na chacie wnuki.
Pierwszy raz, na ładnych kilka godzin najmłodszy też.
Ile te szkraby szczęścia samą obecnością wnoszą...

Dzisiaj odkryłem, że Marysia (tak jak ja) potrafi bezwiednie pisać odbiciem lustrzanym, czyli lewą ręką wspak - od prawej do lewej. Za 10 dni do pierwszej klasy pomaszeruje.

9- ka rodzeństwa. Wszyscy szczęśliwi...



...i do tego matka wołała rodzic chłopców.

Remont jutro.
__________________
Jam nie Babinicz...

Ostatnio edytowane przez El Czariusz : Dzisiaj o 06:06
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 07:45   #342
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 490
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 1 godz 4 min 16 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał El Czariusz Zobacz post
Piszę z telefonu, więc będzie krótko i nie na temat.
Chciałem serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy twierdzą, że ja się znam na wszystkim. Nie ważne, że to forma zarzutu. To utwierdza mnie w przekonaniu, że mam rację.
Ba... W związku ze związkiem oczywistym jest, że moja racja musi być mojsza.

Im więcej ludzi zwraca mi uwagę rzeczoną, tym bardziej ja utwierdzam się w przekonaniu.
Niestety, nie jest tak kolorowo... Przejrzały mnie wnuki. Te wredne, małe...
...kochane szkraby.

To jest mój ostatni ratunek.
Przez ostatnie 10 lat wpadałem w osobistą pułapkę. Własnego słowa.
Zrozumiałem to na Antypedaliadzie.

Nie ma już obecnie autorytetu, który by mnie z własnego słowa (czasem potoku całego) wyleczył. Tak sądziłem...
I nagle ktoś kopiuje Ciebie, wkleja ci obraz (nawet 2+1) i ożywia... Jeden obraz przez drugi próbuje ci przekazać wizję swojego świata. Eksplodują otwory paszczowe, przekrzykują. Gdzieś między mózgiem a otworem dochodzi do interferencji przy tym panuje niewyobrażalny ścisk. A pogania B, za chwilę, to B pogania A, gdzieś przeciska się C... Wszystkie te ABC...Z, tworzą dla niedoświadczonego odbiorcy szereg niezrozumiałych kombinacji, co w połączeniu z rosnącymi decybelami!!... Mój mósk zaczyna parować. Moja osobista planeta płonie. Nie ma ratunku...?

Znowu jest cicho...
Wielki Cukrownik siedzi sam przy kompie i pisze...

...w stepie szerokim, którego okiem nawet sokolim - nie zmierzysz,
wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa...
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 10:35   #343
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 490
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 1 godz 4 min 16 s
Domyślnie Na golasa dookoła castoramy

Wrzucę jeszcze coś bardzo ważnego, bo powoli muszę finiszować.

W 2003 roku przekonałem się osobiście, do czego się nie nadaję. Ba... nie umiem! "Emki" czytajcie.
Napakowany ideami prowadziłem dość spory biznes, zatrudniałem fchuj ludzi. Miejscami ponad setkę.
I nagle tracę trzech klientów, dość kluczowych w procesie. Blisko 50 osób zatrudnionych przykładnie na umowę o pracę, z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia zostaje bez pracy. I to na etapie sporych inwestycji.

Zostaję z tymi ludźmi na lodzie.

21 lat później kończę długi etap walki z ZUS. Przy okazji tracę miliony złotych, dalej własny majątek. Oczywista przy okazji (też) własnej głupoty. Nikogo nie obwiniam, trudno tez obwiniać ZUS, będący biurokratyczną machiną schowaną za administracyjnym (prawnie) parawanem.
Spokojnie mogę jednak obwinić ludzi, którzy tym ZUS zarządzają, zwłaszcza wybrane osoby.

Mój przypadek w jednym z gdańskich oddziałów był szczególny. Jak Pan Michał brał naszą sprawę, to stwierdził krótko... "nie miałem jeszcze takiego przypadku".
Rok 2015 - grubo ponad 500 000zł "zaległości" i 13 lat regulowania zadłużenia, rosnącego w lawinowym tempie. Te 13 lat spłacania, to równie ogromna kwota. Ale już nie o tym. Gdybym nie był nieudacznikiem, tego by nie było.
Widzisz Emek... Nie znam się na wszystkim i na pewno już, nie umiem zarządzać większym zespołem. Powinienem się tego nauczyć. Nauczyć tego, co mówił odeszły prezydent: być twardym! Co mówił jego protektor: nie umiesz, to zmień branżę.

Ci dwaj, to moi mistrzowie. Blisko ćwierć wieku potrzebowałem, by zrozumieć, że mieli rację. Tylko jak się już wpierdolisz, bo nie umiesz, to jakoś musisz skończyć i to tak, by nie skończyć ze sobą.
Raz kiedyś po drodze, pozwoliłem sobie uświadomić kierowniczkę jednego działu, która w ramach nabytych stanowiskiem kompetencji, mogła by wydać decyzję inną od tej, którą wydała.
Napisałem w innym wątku, że potrafię bronić swojej tezy. Akurat to czasami potrafię.
Bo organizacja, która ma w swojej nazwie wyraz społeczny ma jedną misję. Okradać ludzi w majestacie prawa.

No więc jak powiedziałem pani "kierowniczce", co powiedziałem (a padło wtedy nawet dość obszerne hasło w stylu: kurwa mać kobieto!... itd.) i zacząłem schodzić klatką schodową, zatrzymała mnie jakaś pani...
- Ja bardzo pana przepraszam, że zawracam panu głowę...
Proszę...
W tym momencie zdałem sobie sprawę, ze musiała ta pani słyszeć "gorący" finał mojego ekspoze...
...to ja przepraszam, że musiała pani słyszeć, co wyartykułowałem.
- Nie, nie... ja bym tak chciała jak pan...
Dopiero teraz widzę, kogo widzę... Widzę zmęczoną kobietę, bezradną...
- Wie pani, mimo wszystko trzeba ten język trzymać na wodzy.
Ach... Westchnęła tylko.
- Co chciała mi pani jeszcze powiedzieć, bo przerwałem, proszę...
Pochowałam właśnie córkę... Młodziutka... 21 lat... Nie mogę się z tym pogodzić...
Rozumiem... Dukam.
- Widzi pan... ja złożyłam ten pogrzebowy wniosek dzień po terminie... Naprawdę nie miałam do tego głowy... Straciłam wszystko...
Nie wiem, jak pomóc tej pani... Stoję i słucham...
- Odmówiono mi z tego tytułu wypłaty należnego świadczenia...

Teraz nie mogę o tym pisać... Stałem tam z nią i słuchałem... Stałem przed niewyobrażalnym obrazem cierpienia...
Przytuliłem panią i...
...wtedy złozyłem osobistą przysięgę. Nie dam się złamać. Przyjdzie czas, że "rozjebię ten niemoralny, zły system".

Ów Pan Michał jest dalej urzędnikiem ZUS. Piszę świadomie Pan i Michał zaczynając z dużej litery, bo ten szary pracownik ZUS prowadził naszą sprawę przez 9 lat i udało się nam wspólnie doprowadzić sprawę do "szczęśliwego" finału.
Dzięki niemu poznałem pracę ZUS od podszewki a moja historia, to jest coś naprawdę niewiarygodnego. Państwo w państwie mogło by jeszcze żyć naszą sprawą kilka lat, gdyby nam (mi i Strażnikowi Domowemu) nie pomógł ktoś jeszcze.

Biker, Fazencjusz, Rumun i w mniejszym stopniu Karpiu i Cichy. To w "mniejszym" niczego im nie ujmuje. Każdy z nich pomógł mi jak potrafił.
Zamknąć zaś temat - Andrzej Sztywny. Kumpel, który z własnej inicjatywy pożyczył nam pieniądze (nie małe), by ten temat zamknąć.
Na deser Redzisław i Mario. Oni nie robili nic, by mi zaszkodzić. Bardzo często nic (o tym już wspominałem) jest początkiem wszystkiego.

Z całej tej batalii pamiętam wiele skurwiałych sytuacji dotyczących ZUS ale poza tą na schodach, jeszcze jednak poruszyła mnie do granic.
Sposób egzekwowania "należności" przez ZUS.
Na raka ("pozdrawiam" pana szczerbę) umiera kobieta, oczywista zadłużona w ZUS po uszy.
Wtręt: w 2015 mój przypadek szokował Pana Michała, 9 lat później - mój przypadek, ledwie jeden z wielu setek podobnych... W skali kraju nawet nawet nie chce myśleć...
Umiera, w sensie, powoli uchodzi z niej życie i zaraz zgaśnie ale ZUS czuwa.

Sprawę tej pani prowadzi Pan Michał. Jego psim obowiązkiem jest szukać do upadłego majątku zadłużonej, bo NA PEWNO TAKI MUSI BYĆ!
Pan Michał sobie "nie radzi" a zadłużenie duże no i Pan Michał nieskuteczny (pewnie świadomie), więc sprawa umierającej pani wędruje do innego oddziału, na drugi koniec globusa PL.
Po kilku dniach dzwoni pani urzędniczka z tego oddziału do Pana Michała.
- Dzień dobry, ja taka i taka, prowadzę tę sprawę. ONA NAM ZARAZ UMRZE a na pewno ma jakiś ukryty majątek. Chciałabym aby mi pan pomógł...

W tym momencie Pan Michał wchodzi pani w słowo, a pamiętajmy, ze wszystkie rozmowy w ZUS są nagrywane i mówi:
- Czy pani siebie słyszy...? Ja nie kiwnę w tej sprawie palcem. Dość tego.

Andrzej Sztywny proponował nam pomoc w spłacie zadłużenia już od dwóch lat. Sam fakt, ze podzieliłem się tym info, musiał być obrazem mojej narastającej latami frustracji. Na to to (dziele się z kimś własnymi problemami) nie zdobyła by się Strażnik Domowy. CO w domu, to w domu.
Nie wynosimy niczego na zewnątrz... To ja w końcu pękłem... Złamałem tę złotą zasadę.
Doprowadzony do krawędzi po ostatnim (wtedy) piśmie z ZUS. Dostajemy od Pana Michała korespondencję, po której Strażnik Domowy wybucha płaczem.
mamy układ ratalny i się z umowy wywiązujemy ale... ZUS odmawia nam zmianę (naszych) warunków spłaty, złożonych do kolejnego aneksu.

To chuj... Ale sposób, w jaki to "ZUS" zrobił, to przebrało miarę. ja ten dokument opublikuję, jak zakończę tę ciągnącą się jak flaki z olejem historię jednego podwórza. Na dokumencie widniej podpis... Pana Michała.
Oczywista umawiamy się i spotykamy kilka dni później. Ja wiem, ze Pan Michał jest tylko pośrednikiem tych "wieści" i tak jest w istocie.
- Gdybym pokazał państwu pismo, jakie otrzymałem w waszej sprawie, to nie wyobrażam sobie państwa - uzasadnionej reakcji. Ja siedziałem nad tym "pismem" dwa dni, by je jakoś "po ludzku" przeredagować... ja już nie daję rady... Odchodzę ze stanowiska.

Pół roku później spotykamy się raz jeszcze. nawet nie możemy w tradycyjny sposób panu Michałowi podziękować. Ma już nowe stanowisko w... ZUS. Pomógł nam załatwić wszystkie formalności, kierując do znajomych sobie urzędników, którzy wykazują w tej mafijnej organizacji zwykłą empatię.
- Panie Michale... Ja tej mendzie nie odpuszczę. Ja muszę dotrzeć do tego "ostatniego" dokumentu ale tej wersji, która wylądowała na Pana stole.
Nie ma problemu. Ustawa o dostępie do informacji publicznej.

Piszę wam o tym w celu małego usprawiedliwienia tonu, który czasami się przebija w moich komentarzach. Ktoś bardziej lub mniej przypadkowo oberwie.
Nie jestem nieomylny ale wiem, że 2+2=4. Wiem też jednak, że życie bywa funkcją kwadratową i, że banalne równanie "x" do potęgi drugiej minus jeden równa się zero (x2-1=0) ma dwa rozwiązania i to "sprzeczne".

Mimo wszystko nie dam rady pisać dalej, jak często nakazuje mi Fazencjusz fassi Fazique:
- Krótko i do brzegu!
Nie dam tak rady. Będę pisał po swojemu.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 13:52   #344
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 490
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 1 godz 4 min 16 s
Domyślnie Boso...

Oczywista w rożnych obszarach pomagało mi jeszcze trochę osób ale tę pomoc nazywam normalną "eksploatacyjną". Aż tak aspołeczny nie byłem, by nie utrzymywać jakiś normalnych relacji.

Nie będę już wracał do początku tego wątku, gdzie wspomniałem o pierwszej gwiazdce, zacytowałem swój tekst o depresji i pasji. Może teraz, byłby bardziej strawny i ujęty w realnym obszarze.
Prawda jest taka, że z wielu powodów (głównie finansowych) byłem zdany na siebie. Wic w tym, że na tym, czego się podjąłem, to ja się praktycznie nie znałem. Praktycznie czyli fizycznie.

- Fakt, że kiedyś na pracach wysokościowych potrafiłem wykleić całą ścianę wieżowca (okienną np.) wykleić z kumplem styropianem, oszlifować, obrobić, zatrzeć siatkę, osadzić parapety, otynkować (barankiem) i pomalować całość, pozwala mi stwierdzić, ze coś umiałem... Do tego wszystko robione z "rusztowań linowych" czyli popularnych zjazdów itd ale... To było dawno.

- Fakt, potrafiłem kłaść terakotę w zawrotnym tempie z kumplem (także tylko we dwójkę) na Żeraniu (elektrownia). Skuwając starą, wylewając nową posadzkę i kłaść terakotę jak kitajska dziewczyna z jutuba. Wszystko to przy pracującym piecu, generującym ogromne ilości ciepła i by się nie usmazyć w bezpośrednim jego otoczeniu, przy temp. około 60st. pracowałem w bechatce i czapce uszatce jak ruski stachanowiec.

I f-cznie w obu przypadkach byliśmy z kumplami stachanowcami. potrafiliśmy pracować po 14h dziennie przez dwa tygodnie non stop, praktycznie bez przerw a jak trzeba było to i więcej.

Jeszcze w drugim Afganistanie potrafiłem się spiąć i machnąć trudny szlak solo, z ogromnym ciężarem na plecach bez żadnego przygotowania, cierpiąc przy tym niemożebnie z "wszystkiego". "Wszystko" było wszystkim, łącznie ze mną. Z dzisiejszej perspektywy nie jestem wstanie tego pojąć, że wytrwałem, że zrobiłem to. Zrobiłem, bo frajersko było się wycofać ze szlaku...
Z dzisiejszej perspektywy coraz trudniej mi zrozumieć, jak ja ten remont przeszedłem. na pewno pomogło mi kondycyjne przygotowanie do wyprawy Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego. Ciężki, wymagający trening przez pół roku. Cztery razy w tygodniu z zaliczeniem po drodze wstrząśnienia mózgu i to konkretnego. Przerwa w treningu trwała tylko dwa tygodnie.

Potrafię być zawzięty. Miałem cel.
Wracając do remontu. Kiedy zapadła decyzja, że rwę wszystko do gołej tkanki poza sufitami (tu przyjąłem inną metodę naprawy) i po dokonaniu tego... pojechałem na wyrypę.
Pojechałem po swojemu. Nie miałem kasy. Więc pojechałem tanio. Musiało być tanio, a ja musiałem się z wyrypy zerwać. Cały wyjazd (golfem) z wizami, ubezpieczeniami, paliwem i pierdołami kosztował mnie 2100zł.

Wróciłem z końcem kalendarzowego lata i... usiadłem. Sporo przemyśleń miałem już za sobą. Najważniejszy był koncept i plan. Najwięcej problemów wygenerowała "łazienka".
I tu bez konsultacji z Fazikiem było by krucho. Niewątpliwie myślał bym trzy razy dłużej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że większości tego, co było przede mną, nie potrafiłem zrobić. Na szczęście na tym etapie miałem z kim konsultować.
Wyobraźcie sobie faceta, który całe życie wynajmuje mieszkania, w których mieszka i nie interesują go za bardzo sprawy eksploatacyjne. Po prostu się uwsteczniasz. Nie jesteś na bieżąco. Byłem jak dziecko ze smartfonem w ręku, które dostało zadanie domowe: zbuduj karmik dla ptaków i szuka rozwiązań z pomocą AI.

Na całe szczęście kończyłem te technikum i z fizyką (fikołkami) byłem jeszcze za pan brat. Siedziałem przed domem i czytałem, czytałem, czytałem... Oglądałem filmy instruktażowe. Zaliczyłem dwie wizytacje Fazika:
- Krótko i do brzegu!
No to wziałem się do roboty...

Mniej więcej wyglądało to tak:

__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 18:30   #345
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 490
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 1 godz 4 min 16 s
Domyślnie Boso...

Stan przed Grąbczewskim.







Zlecam szybko przeniesienie pionu. Firma polecona. To finansuje wspólnota, bo ta instalacja stanowi wspólną część.



Pion przenoszę pod ścianę, zyskuję pole manewru i swobodny wmiare dostęp do stropu.



Na tym etapie mesje Fazique wizytuje hacjendę, celem odebrania Lublina na finalny przegląd. Miał go odebrać kwartał wcześniej ale... to już zupełnie inna historia.
Histario obecna jest taka, że mesje weryfikuje wszystko, co do tej pory zniszczyłem. Znaczy wszystkie podłogi ściągnięte, łazienka wstanie powyżej.

Wchodzi Fazik na chatę.
Luka na łazienkę. Nie będę wstawiał fotek, rysunków z konsultacji z nim wcześniejszych. Koncepcję łazienki wstępna mam.
Wchodzi Fazik, łazienka po prawej:
- Pion przeniesiony ok, robota do dupy. Skos nie podparty, będzie ciekło, montaż na obejmy bez gum, hałas ścieków przeniesie się na ścianę.
Ta ocena trwała 10sek.
Idziemy dalej...

Przed demontażem "łuku" podeprzeć strop. Sąsiad z gory z powodu destrukcji stropu przez pemamentne zalewanie wpadł na genialny pomysł i wylał tam 10cm, betonową płytę... To Fazik już wie z konsultacji, stąd obowiązkowe podparcie.
Jest akceptacja konsultowanych zabiegów konstrukcyjnych.

Na ten moment nie ma akceptacji na moją koncepcję "klimatyacji" chaty.
Siadamy ze Strażnikiem Domowym i zaliczamy wykład z fizyki budowli, rodzaju przegród, punktu rosy itd. Generalnie kwestia wentylacji przyszła jest sprawa kluczową. Decyduję się na grawitacyjną, przedstawiam koncept. Akceptacja z uwagami.
Wykłąd trwa bite dwie godziny. Strażnik Domowy jest przerażona zakresem, który nas czeka.

Kolejny wykład dotyczy ergonomii wszelkich zastosowań ciągów komunikacyjnych, instalacji elektrycznej i wiele innych istotnych zagadnień.
Jestem partnerem, bo czasu wcześniej nie marnowałem ale teraz wykład praktyczny.
Wykład z ergonomii, to jedyny, który rozumie biedna Strażnik. Do dziś pamiętam pytanie Fazika:
- Do czego służy korytarz?
Myślę, odpowiadam.
- Dobrze, do czego jeszcze?

- Do otwierania drzwi. Wraz z otwartymi drzwiami (prawe, lewe itd) otwiera się fantastyczna przestrzeń. Nie, nie chodzi o to, że drzwi otwierane do pokoju zabierają jego przestrzeń. Moja przestrzeń zakresu robót.
To jest niewiarygodne ale hasło: "do czego służy korytarz", wyrywa mnie ze stereotypowego myślenia.
Tak zlatuje nam pierwszy dzień. Otwieramy browary i dyskutujemy dalej.
Wykład w toku.

Dzień drugi, ostatni dzień pobytu Fazika na ten moment.
bez lasera, ekspresowowo waser waga wyznaczamy "poziom zero", liczony od najwyższego punktu na chacie. Ten wypada w salonie, najniższy w łazience pod oknem (punktem pomiarowym dźwigary stropów łukowych).
Chujowo, bo różnica wynosi 5cm a to oznacza, że choćby skały srały, gdzieś musi wystąpić próg.
Musi, bo mój warunek a`priori, to jest robić chatę w klimacie starego domu. Zatem będzie przywrócona podłoga drewniana. Starżnik DOmowy podpowiada nieśmiało, że chciała by w łazience, korytarzu i kuchni - beton polerowany. To akurat moja specjalność, więc podłogą w ogóle się nie przejmujemy, tylko jej poziomem.

W salonie z tego powodu się poziom podniesie, nie ma innej opcji mimo, że ostatecznie przeforsuję swój wariant niedocieplania stropu. Z ociepleniem w ogóle byłby dramat.
Robimy jeszcze kilka prób na tynkach. Wszystkie pokoje do wysokości lamperii pomalowane były farbą olejną, na to kreda...
W salonie i pokoju dziadka ślady grzyba.

FInalnie, po konsultacjach późniejszych skuwam wszystkie tynki. Wszystkie. usuwanie farby to chujnia z grzybnią. W sensie nie ma skutecznej metody. 1m2 na godzinę. Ruszenie gdzieś tynku powoduje powswtanie pustki obok...
Tego w ogóle nie przewidywałem... ale skuwam ostatecznie wszędzie.
Nauczę się tynkować... Taka decyzja. Fazik akceptuje
Tylko on wie, jak intensywny był ten jego pobyt plud dwie skrzynki piwa. Jedna jego, druga moja.
Muszę dodać, że Fazik pomógł się nam jeszcze przeprowadzić częściowo 2 m-ce wcześniej.

Na szczęście większość mebli udało nam się przetransportować do kontenera kumpla i tam miały pobytować "kilka m-cy"...
W przeprowadzce brało udział dwóch moich "zaprzyjaźnionych pracą" Ukraińców i ekipa młodzieży ze studenckiego środowiska syna. Zaprawdę było co przeprowadzać. Ciężkie dębowe meble - znoszone z drugiego piętra i kilka tysięcy książek chociażby.

Fazik pojechał... zostałem sam. Co było robić... przeżegnałem się i zabrałem się do skuwania tynków.
Mieszkanie stało się placem budowy a plac miejscem mojego bytowania. Nigdy bym wtedy nie pomyslał, że Strażnik Domowy będzie się mogła wprowadzić dopiero po 30 m-cach... Znaczy wtedy, kiedy można się już było normalnie umyć i wstawić meble.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:57.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.