Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28.06.2025, 01:23   #1
Mucha


Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 574
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
Mucha jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 4 tygodni 16 godz 7 min 14 s
Domyślnie

Co przeżyliśmy razem na Biesach, to nasze.
Postaram się poprosić Ella., żeby wrzucił Wam parę zdjęć - jacy byliśmy szczęśliwi.
Ja też gdzieś mam - ktoś mógłby powiedzieć: jak można nie wiedzieć, gdzie ma się takie ważne zdjęcia..?
Ja nie przykładałem do tego tak wielkiej wagi, bo za rok będzie podobnie -znowu to przeżyjemy - to mój błąd - bo kurwa: nie było tak samo. Każdy rok był inny. A obrazy i dotyk dłoni widzę i czuję do dzisiaj.
__________________
https://www.youtube.com/watch?v=-8uedG1fs2Q
Mucha jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.06.2025, 09:04   #2
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 480
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 21 godz 40 min 27 s
Domyślnie Czereśnie inaczej

Spojrzenie alternatywne.
"Czereśnie popier... “ te małe czerwone kurwięta tylko siedzą i knują, jak tu człowiekowi popsuć poranek. Jak nie konsumentom, to sadownikom zawsze ktoś cierpi z powodu czereśni. Jeszcze do niedawna ludzie płakali, że za cenę kilograma owoców trzeba dać tyle, co za metr kawalerki w Sopocie. Teraz, kiedy podaż wzrosła, to sadownicy załamują ręce. Ja się nie wypowiadam, bo by mi czereśnie powypadały z gęby.

Tymczasem czereśnia nie tylko rujnuje ludzi, ale w dodatku łże jak najęta. Tak naprawdę czereśnie to owoce wiśni, tylko że ptasiej. Mamy ptasią grypę, ptasie móżdżki, no i ptasie wiśnie, czyli czereśnie. Warto mieć to na uwadze, gdyby ktoś za bardzo w piórka obrósł.

Wiele niesłowiańskich języków w ogóle nie wyróżnia oddzielnej nazwy dla czereśni. Dla nich to po prostu cherry, kirsche albo cerise, tak jak inne wiśnie. Słowo czereśnia wzięło się od starożytnego miasta Cerasus w dzisiejszej Turcji, tak jak wakacje od €žwaka`cjus, co w starotureckim znaczy "spółkować z kierowcą autokaru".

Faktycznie, Turcja słynie z czereśni, a odkąd zaczęliśmy tam regularnie jeździć, również z czereśniaków. Nie można jednak ich tak sobie przywieźć w bagażu podręcznym. Jakiś czas temu czereśniowa przemytniczka dostała za 3 kilo czereśni 300 zł kary na lotnisku w Gdańsku. W 2022 roku jeszcze by na tym zarobiła, bo czereśnie na rynku pierwotnym dochodziły do 260 zł za kilogram. Cen z rynku wtórnego nie znam, bo się archiwum zesrało.

Skoro przy tym jesteśmy, to z czereśniami trzeba ostrożnie z kilku powodów. Po pierwsze, są jak Helena Trojańska, tylko zamiast okręty w morze, wyprawiają ludzi na porcelanę, bo zawierają sorbitol, czyli naturalny alkohol cukrowy. Można się po jego nadmiarze nadąć jak radny na otwarciu Biedronki, a można zamienić w gejzer pionowego startu. Czereśnie w Europie zawdzięczamy, tak jak inne gówniane rzeczy, np. salut i prawo Rzymianom.
A konkretnie wodzowi Lukullusowi, który powinien nazywać się Łykullus, bo pochłaniał czereśnie w takich ilościach, że na jego cześć wymyślono termin €žuczta Lukullusa€. To podróż kulinarna, która rozpoczyna się sałatką owocową, a kończy koncertem jelita grubego.
Po drugie, czereśnie są bronią zakazaną konwencją Jordanowską. To od ogródków Jordanowskich, których blaszane zjeżdżalnie latem paliły ogniem tysiąca słońc, a zimą metalowe słupki niewoliły więcej języków niż chińscy cenzorzy i krówki mordoklejki. No więc konwencja Jordanowska stanowczo zabrania wykorzystania czereśni w charakterze broni miotanej, jeżeli uczestnicy potyczki mają na sobie ubrania z grubsza białe. Czereśnie zawierają antocyjany i farbują do tego stopnia, że kiedyś używano ich w charakterze szminki.

Poza antocyjanami czereśnia zawiera amigdalinę, która w kontakcie z kwasami żołądkowymi zamienia się w cyjanowodór. Franca trzyma ją szczelnie zamkniętą, więc trzeba by rozgryźć 200/300 pestek, żeby się człowiek przez czereśnie wybrał do krainy wiecznych lodów, nigdy nie kumałem, dlaczego ktoś miałby wybrać na emeryturze od życia polowanie zamiast nieograniczonego ciamkania Bambino.
Poza amigdaliną czereśnie zawierają również melatoninę, więc garść przed snem działa podobnie jak fikuśne tabletki reklamowane w radio pomiędzy spotami na suchość dróg rodnych."
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.06.2025, 11:01   #3
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 480
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 21 godz 40 min 27 s
Domyślnie Słuchaj, kozi synu

Cytat:
Napisał Mucha Zobacz post
Co przeżyliśmy razem na Biesach, to nasze.
Postaram się poprosić Ella., żeby wrzucił Wam parę zdjęć - jacy byliśmy szczęśliwi.
Ja też gdzieś mam - ktoś mógłby powiedzieć: jak można nie wiedzieć, gdzie ma się takie ważne zdjęcia..?
Ja nie przykładałem do tego tak wielkiej wagi, bo za rok będzie podobnie -znowu to przeżyjemy - to mój błąd - bo kurwa: nie było tak samo. Każdy rok był inny. A obrazy i dotyk dłoni widzę i czuję do dzisiaj.
Pod tym się podpisuję.

W podpisie mam, co mam.
Brakuje tam Kmicica. Musiał dorastać w nienormalnej rodzinie, która przed unijnymi normami schowała się głęboko na kolonii wsi.
Do 7-miu lat nikt (w sensie rodzic) o zdrowych zmysłach się takimi brzdącami nie zajmował. Robiły takie dzieci, co chciały - z pomysłami na "życie", o którym się nie śniło współczesnym im Nowackim, Kotulom, Muchom czy Spurkom a Biedronie i Śmiszki, były trzymane od dzieci z daleka.
Robiły te szkraby, co chciały bo rodzice nic o tym nie wiedzieli. Robiły to poza domem lub w domu, kiedy baczne oko rodzica zawieszało wzrok na sprawa "wyższej troski".

Wiadomo było, że jest granica tej dziecięcej swobody. Przekroczenie jej najpierw należało do dziecka. Bardzo często taki brzdąc szybko dostawał info zwrotne pod postacią złamanej gałęzi, załamanej tafli lodu, atak rozsierdzonych os. To potrafiło bardziej boleć od klapsa w tyłek, kiedy kubek z zawartością zmieniał stan skupienia w kontakcie z cudzą głową.
I tak dalej, i tak dalej...
Proca, dzida, łuk i strzały to był podstawowy elementarz. Wzorcem - najsilniejszy we wsi lub starszy brat, i gdzieś w tle ojciec. Najlepszym arbitrem elegancji był dziadek i babcia.

Im bardziej poukładana rodzina, tym lepiej. To rodzina z najbliższym otoczeniem - była małą ojczyzną i kościołem. Ojczyzną, nie - matczyzną.
Nie ma co relatywizować lub nie daj Boże, podchodzić symetrycznie.
Aleksander Macedoński nie był zły czy dobry... Był Wielki. Czyngiz Chan - Zdobywcą. Każdy na miarę swoich czasów.



Masz rację Mucha, było fajnie.
Tak było. Gdybym miał charyzmę Kmicica...

Ja się zatrzymałem w rozwoju. Na dobrych pomysłach. Z perspektywy 55 lat stwierdzam, że jestem urodzonym solistą. I taki mi jest najlepiej.
Najlepiej jest mi solo. Dziwnym trafem wtedy potrafię wziąć pełną odpowiedzialność za siebie, swoje czyny. Nie ma nikogo koło mnie? Nie ma spalonych wsi.
W życiu tak się do końca nie da. Życie zmusza do interakcji i bycia społecznym.

Tak... Biesowisko było fajne. Do czasu. Jak EWG. Kiedyś przestrzegano surowych zasad. Bano się organizatora. Niestety... Organizator stał się różowy, potem tęczowy i Biesowisko się rozsypało. Bo oni (uczestnicy) przecież... itd.
Były kiedyś kółka zainteresowań - super. Z czasem to one stały się kołem zamachowym (zwłaszcza jedno), niby fajnie ale finalnie...? Finalnie przeszły w krąg terrorystów. Takie towarzystwo własnej adoracji.
Ostatnią, świeżą krwią tej imprezy była Zajebali.

Nie przebiła się. Formalnie władzę przejęła lewa strona tej imprezy. Zwolennicy szczepień. Ja zostałem faszystą. Zostałem wykluczony a sygnały docierały...
"Bohdan... chciałbym się dostać na Biesowisko. Jak się zapisać?
- Pisz do organizatora... Impreza naprawdę fajna tylko organizator pierdolnięty..."
Dwa lata później organizator jedzie z wystraszonym na jego wyprawę życia. Przeżył.

Wystraszony z niejednego pieca chleb jadł. Zasadniczo umoczony w gównianym interesie (budował Czajkę, tę warszawską). Spróbował czegoś nowego w życiu. Pojechał na czereśnie, dostał wiśnią szklanką po łbie.
46 dni razem...
Kilka lat później napisał powieść. Nie dało się streścić wszystkiego, co przeżył w te 46 dni, bo trza by było wyciąć całą Puszczę Białowieską, by to na czymś spisać.
Każdy jeden, kolejny dzień został zamknięty w sekundzie.

Sekunda, to mało...? Sekunda to wieczność. Kiedy odpadasz od ściany El Kapitan masz tych sekund blisko 20 do dyspozycji, zanim zgaśnie światło.
Nie jednemu po 20m już się wyświetla cały życiorys.



Zostało mnie (tak sądzę/mam nadzieję) jeszcze te 20 lat, by dokonać przewrotu.
W przyszłym tygodniu robię pierwszy krok. Najpierw proca dla Kacpra, potem malowanie golfa w... Zostawię wnuki na godzinę przy golfie, tylko pozaklejam szyby. Zapewnię narzędzia.


Obiecane równo rok temu. Obiecaj dziecku...

Babcia tradycyjnie...



Tymczasem...


...nie jest latwo tu się dostać ale...


...jak już...


...to jest pięknie.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.